Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Transaktywistce zabrakło argumentów w dyskusji? Opuściła studio TV, zarzucając rozmówcom transfobię

Transpłciowa aktywistka i publicystka Maja Heban opuściła studio telewizyjne Polsatu podczas debaty z Kają Szulczewską, aktywistką prokobiecą, do której zaproszona została przez Agnieszkę Gozdyrę. Dyskusja miała dotyczyć osób interpłciowych w sporcie zawodowym i nawiązywała do niedawnych kontrowersji, związanych z dopuszczeniem rywalizacji w Igrzyskach Olimpijskich zawodniczek, co do których płci pojawiły się wątpliwości. Chodziło przede wszystkim o bokserki Imane Khalife (Algieria) i Lin Yu-Ting (Tajwan). Dziś Heban grubo tłumaczy się w social mediach.

Kaja Szulczewska i Maja Heban w studiu Polsatu.
Kaja Szulczewska i Maja Heban w studiu Polsatu.
JG/Polsat - Polsat

Agnieszka Gozdyra zaczęła program bardzo łagodnie, zapytawszy swoich gości, czy można zgodzić się co do tego, że w sporcie chodzi o równe szanse? Herban zgodził się z tym ale zauważyła, że te różnice będą zawsze.

To zawsze będzie w jakimś stopniu umowna kwestia

– zastrzegła jednak transaktywistka ze stowarzyszenia "Miłość nie wyklucza".

Gdzie jest miejsce transseksualistów w sporcie?

Gospodarz programu chciała poznać odpowiedź aktywistek na pytanie, "które narosło w sporcie w ostatnich latach, dotyczące osób interpłciowych - czy w ogóle takie osoby powinny rywalizować z kobietami czy z mężczyznami czy też powinna być dla nich stworzona jakaś odrębna kategoria?".

Kaja Szulczewska zauważyła wówczas, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski zrezygnował z testów płciowych dopiero w 1999 roku. Chociaż zawodniczki i ich trenerki protestowały, to decyzja podyktowana była polityką i lobbyingiem osób transpłciowych - opisywała Szulczewska dowodząc, że problem ten nie jest nowy.

Federacje sportowe w większości nie zrezygnowały z tych testów, to MKOI z nich zrezygnował

– zauważyła aktywistka na rzecz praw kobiet.

Wyjaśniła nadto, że przy klasyfikacji sportowej jej zdaniem "dojrzewanie męskie ma kluczowe znaczenie", ponieważ nawet zbijanie testosteronu w przyszłości nie cofnie czasu i okresu dojrzewania, cechującego się u chłopców dużymi wyrzutami testosteronu, będącego anabolikiem. Wzmożona aktywność tego męskiego hormonu daje silniejszy kościec, lepszą wydolność czy silniejsze mięśnie - dowodziła Szulczewska.

Transaktywistka oskarża interlokutorkę o "zwalczanie transseksualistów"

Tu jednak dyskusja na temat sportu i obecności w nim osób transpłciowych niejako się zakończyła.

Przyznam, że ja nawet zadając pytania bardzo uważam na język, bo nie wiem, w którym momencie wjadę na taką minę, że zostanę posądzona o transfobię. Naprawdę myślę, że wiele osób dziś ma taki problem, by nie przekroczyć granicy wrażliwości osób transpłciowych

– zaznaczyła gospodarz programu Agnieszka Gozdyra.

Maja Heban odparła, że jest do tej rozmowy przygotowana. Mówiąc to, wyciągnęła naszykowany wcześniej plik kartek.

Sama jestem transpłciową kobietą, ale reprezentuję też społeczność aktywistyczną i transpłciowe osoby i LBGT+, a także różne organizacja LGBT+, ponieważ umawialiśmy się w większym gronie, w jaki sposób podejść do tej debaty. (...) Od wielu lat mamy takie podejście, że nie chodzimy na debaty z ludźmi, którzy nas zwalczają, jak Kaja Szulczewska

– oświadczyła transaktywistka, rozkładając naszykowane materiały, po czym zaczęła czytać wpisy z mediów społecznościowych, opublikowane na przestrzeni czasu przez Kaję Szulczewską, a krytycznie oceniające działalność transaktywistów oraz społeczności LGBT+.

To nie jest tak, że osoby transpłciowe cynicznie zmieniają płeć po to, żeby potem niszczyć ten sport

– oświadczyła Heban. Na to Gozdyra zapytała ją, czy obecne przepisy są sprawiedliwe i nie krzywdzą osób trans?.

"To, co krzywdzi te osoby, to nagonka i dezinformacja" - stwierdziła na to Heban.

Chwilę potem transaktywistka zadeklarowała, że chce powiedzieć, co ma do powiedzenia w imieniu społeczności LGBT+, a następnie opuścić studio.

Kaja koleżankuje się z osobami, które prześmiewają się z samobójstw osób takich, jak ja!

–  zarzuciła swojej rozmówczyni transaktywistka ze stowarzyszenia "Miłość Nie Wyklucza".

"Przyszłam, żeby zrobić demonstrację"

Maja Heban w dalszych słowach zapowiedziała, że przyszła do programu, żeby zrobić demonstrację. 

To jest głos do mediów. Media muszą nauczyć się, że skończyły się już te czasy, że osoby LGBT+ są traktowane jako jacyś petenci, jako recydywiści, którzy muszą ciągle udowadniać...

– zaczęła Heban. Nie skończyła myśli w ogólnym zamieszaniu, które zrobiło się, gdy gospodarz programu zaoponowała wobec umieszczania jej oraz jej programu w tej kategorii postrzegania.

Maja Heban pisała do moich pracodawców. Straciłam przez to pracę. Ale mimo wszystko przyszłam, bo chcę rozmawiać. Chcę rozmawiać o sporcie. Uważam, że możemy rozmawiać nawet mimo różnic?

– wtrąciła Szulczewska.

Nie da się prowadzić debaty z osobami, które sieją dezinformację i kłamią - oznajmiła Maja Heban. Zapytana przez Gozdyrę, co jest dezinformacją, dodała, że nie jest w stanie przytoczyć na antenie treści ze wszystkich trzech lat, które miała rzekomo przywoływać w swojej aktywności on-line Szulczewska, a które wiązać miały środowisko trans z pedofilią, a o tranzycji mówić, że "rujnuje życie".

Kiedy w dalszej części programu Szulczewska zaczęła mówić o możliwościach zmiany płci na podstawie dokumentów, dla Heban było to za wiele. Widzom pokazała znak zwycięstwa V, a następnie opuściła studio.

Debata bez debaty w social mediach

Krytyka, z jaką spotkało się zachowanie Heban podczas debaty skłoniła ją do tego, by gęsto tłumaczyć się za pośrednictwem social mediów.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Polsat, X.com

#Julia Szeremeta #maja heban #kaja szulczewska #debata #transaktywiści

JG