Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rzeczniczka SO: sąd uznał, że komisja odstąpiła od możliwości przesłuchania Ziobry, pomimo że został doprowadzony do komisji • • • Rzecznik SO: sąd nie uwzględnił wniosku sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa o zastosowanie aresztu wobec Zbigniewa Ziobry • • •

Murem za prof. Bralczykiem

Wybitny językoznawca prof. Jerzy Bralczyk w jednym z programów tłumaczył językowe zawiłości używania wobec zwierząt słów „zdechło” bądź „umarło”, tłumacząc, że historycznie adekwatne jest to pierwsze określenie.

Nie manifestował przy tym swoich poglądów, nie wydawał ocen, ale odwołał się do swojej językowej wiedzy. Nie przypuszczał chyba, że jego niewinna wypowiedź rozjuszy różnej maści liberałów i spadną na niego medialne gromy. Absurd całej sytuacji polega na tym, że oto osoby, które mają znikome pojęcie o języku, zaczęły recenzować wybitnego profesora i eksperta w tej dziedzinie, przypisując mu jak najgorsze intencje, określając „dziadersem”, który nie ma szacunku do zwierząt. Za tym pozornie błahym sporem językowym jest głębszy konflikt, którego istotą są dwie wizje świata: pierwsza, w której próbuje się całkowicie zrównać zwierzęta z ludźmi, i druga, uznająca, że między człowiekiem a zwierzęciem istnieje jednak zasadnicza różnica. Sytuacja wokół słów językoznawcy to podręcznikowy przykład, na czym polega prawdziwe zagrożenie wolności słowa i jak łatwo opluć człowieka, który nadepnie na odcisk wyznawcom poprawności politycznej.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#prof. Jerzy Bralczyk #Polska

Leszek Galarowicz