Rząd na własne życzenie wpadł w ogromne tarapaty wizerunkowe – a przy okazji dewastuje praworządność, o którą tyle gardłowała KO w opozycji. Dwie głośne sprawy kręcą się wokół jednej persony.
Najpierw partia Donalda Tuska sensacyjnie przegrała głosowanie ws. aborcji dzięki Romanowi Giertychowi, a potem tenże poseł dał upust swoim emocjom, gdy prokuratura pod wodzą Adama Bodnara i Dariusza Korneluka skompromitowała się, zamykając w areszcie posła Marcina Romanowskiego. Wszak nie po to Giertych jest obrońcą świadka koronnego i jednocześnie oskarżycielem, by wszystko się wysypało. Członka Suwerennej Polski chroni immunitet międzynarodowy, o którym nie mieli pojęcia rządowi nominaci, ścigający PiS. Nielegalne było więc wysłanie ABW do mieszkania Romanowskiego. Nielegalne okazało się skucie polityka, a także późniejsze czynności. Niezgodne ze stanem faktycznym były nawet opinie prawne, zamówione w pośpiechu przez Aleksandra Myrchę. Wszystko to jest skrajnie nieprofesjonalne i upolitycznione. Bodnar mógłby darować wszystkim teatrzyk marnej jakości i ad hoc zgłosić wnioski o wygaszenie immunitetu wszystkim parlamentarzystom PiS. Z tego rewolucyjnego zapału na koniec minister sprawiedliwości zgłosi swój i dobrowolnie podda się karze.