Donald Tusk to polityk doświadczony, ale od czasu, kiedy wyjechał do Brukseli, przestał myśleć jak maratończyk – wyspecjalizował się w szybkich biegach przez płotki. Szybko się zorientował, gdzie na kontynencie są „konfitury”, i odtąd długofalową strategię polityczną zastąpiło mu krótkodystansowe do niej doskakiwanie. Powiedzieć ludziom cokolwiek, byleby pokonać chwilową trudność i zgarnąć natychmiast nagrodę. Rosja zła, Rosja dobra. Mur na granicy zły za PiS, dobry pod rządami nowej koalicji. Polityka Jarosława Kaczyńskiego jest tymczasem bardzo konsekwentna. Rosja jest i była zagrożeniem. Popieramy umacnianie wschodnich granic. Kotwicą polityki PiS, przy wszystkich jej błędach, jest bowiem interes Polski. Zaś polityka Donalda Tuska, przy całym jej blichtrze, jest tylko odbiciem koniunktury panującej w Brukseli i Berlinie. Od tej konkluzji nie da się uciekać. Polityka czysto koniunkturalna z czasem musi nieuchronnie złapać zadyszkę. Premier liczy, że do tego czasu znowu gdzieś z tej „upiornej” Wiejskiej wyjedzie. Może się jednak mocno przeliczyć.