Andrzej Talaga, były wicenaczelny „Rzeczpospolitej”, nie pracuje już w Gremi media (wydawca dziennika "Rzeczpospolita") - taki komunikat podał branżowy portal press.pl. Redaktor zostanie zapamiętany z czasu gdy jako wiceszef "Rz" poparł Cezarego Gmyza, gdy ten napisał słynny tekst "Trotyl na wraku tupolewa", a następnie odwrócił się od niego plecami.
Po rozwiązaniu mediaroomu firmy Gremi, którego byłem szefem, nie znaleźliśmy z nowym zarządem nowej formuły stałej współpracy - powiedział Andrzej Talaga serwisowi Wirtualnemedia.pl. Andrzej Talaga 30 października, gdy "Rzeczpospolita" opublikowała tekst "Trotyl na wraku tupolewa" pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Mimo że Talaga miał kluczowy udział w tworzeniu tego tekstu, w ramach zwolnień jakich dokonał wydawca Grzegorz Hajdarowicz nie stracił stanowiska, a wręcz przeciwnie pozostał w redakcji jako pełniący obowiązki redaktora naczelnego.
-
O tym, że skoro dwa z moich źródeł mówią o trotylu i nitroglicerynie, to musi się to znaleźć w tekście, zadecydował jeden z zastępców red. naczelnego "Rzeczpospolitej". Nie ten, który został wyrzucony - przyznał w listopadzie 2012 r. w TOK FM Cezary Gmyz. Andrzej Talaga, pełniący wtedy funkcję wice redaktora naczelnego poczuł się wywołany do tablicy i nakazał Gmyzowi sprostować swoją wypowiedź. Ten w odpowiedzi oświadczył:
"Pełną odpowiedzialność za użycie tych słów w tekście "Trotyl na wraku tupolewa" biorę na siebie jako autor tekstu".
O tym jaką miał rolę w akceptacji tekstu i jego publikacji najlepiej świadczy wideo-komentarz jaki zamieścił Talaga pod tekstem.
Nagranie jednak szybko zostało skasowane.
Oto fragmenty wypowiedzi która została ocenzurowana na stronie "Rz":
Czas na powołanie komisji międzynarodowej, ponieważ wykrycie śladów materiałów wybuchowych może sugerować, że na terytorium obcego państwa zginął prezydent wskutek wybuchu
(…) Na szczątkach tupolewa śledczy odkryli ślady materiałów wybuchowych. Nie przesądza to jeszcze, że był zamach, ale sytuacja jest w najwyższym stopniu poważna. Całe śledztwo prowadzone przez polską, jak i rosyjską prokuraturę stoi pod znakiem zapytania
(…) Dlaczego Rosjanie mieli taką wiedzę i nie dzielili się nią z Polską? Dlaczego polska prokuratura nie przeprowadziła wcześniej szczegółowych bdadań pirotechnicznych? Dlaczego dopiero po trzech latach od katastrofy udało się ustalić, że być może przyczyną katastrofy była eksplozja. Że być może za eksplozją stał zamach. Teoria o zamachu staje się dużo bardziej prawdopodobna niż wcześniej
Źródło: niezalezna.pl,press.pl
sp