Trochę zaskakująco media prorządowe podzieliły się tym razem rolami. Gdy „Rzepa” uspokaja, że powrót VAT na żywność nie wpłynie na inflację tak mocno, jak się obawiano (a skąd wiesz? – zapytałbym autora, gdybym był dzieckiem i nie wiedział, skąd), „Wyborcza” jednak się tym faktem niepokoi.
„Rząd Donalda Tuska ma potężne problemy ze zrozumieniem konsekwencji pewnych decyzji. Podniesienie podatku na jedzenie tuż przed wyborami samorządowymi jest równie imponującym osiągnięciem jak debata w Sejmie 20 marca, tuż przed upływem 100 dni rządów Donalda Tuska, nad projektem Konfederacji o podniesieniu kwoty wolnej do 60 tysięcy złotych. No, może jeszcze z tym korespondować planowane obniżenie od 1 kwietnia VAT dla sektora beauty. Czyli chleb będzie może droższy niż do tej pory, ale manicure tańszy. Rząd Tuska strzela w ten sposób sam do własnej bramki”
– komentuje Piotr Miączyński, po czym idzie jeszcze dalej i pisze o tym, jak elektorat zareaguje na odmrożenie cen prądu. I choć pewnie po linii byłoby bardziej martwić się o to, że te zmiany uderzą w rząd, to jednak warto zauważyć, że dziennikarz ma świadomość, jak dużo przykrych niespodzianek czeka wkrótce zwykłych ludzi. To jedyna pociecha, perspektywy są bowiem zupełnie fatalne. „Za parę lat czeka nas albo 15 stopni w domu, albo gigantyczne rachunki za ogrzewanie” – w tej samej „Wyborczej” alarmuje Ireneusz Sudak. Już nawet czytelnik gazety Adama Michnika może więc dowiedzieć się czegoś o tym, jak nieciekawie rysuje się przyszłość. Dodajmy do tego przyjęte już przez UE zmiany dotyczące wtłoczenia naszych domów w Zielony Ład.
Nie będą już ani nasze, ani ciepłe, nie sprzedamy ich, nie wynajmiemy, ale i sami nie damy rady w nich mieszkać, jeśli kolejny europarlament z tego szaleństwa się nie wycofa. Podobno w chłodzie spać najzdrowiej, ale chyba jednak pora się obudzić i przyjrzeć, co tam nam szykują.