- To, czy nowe Ministerstwo Przemysłu działa w Katowicach, czy w Warszawie ,nie jest ważne. Liczy się realna praca, pomysł i to, co nowa władza będzie chciała zrobić z sektorem wydobywczym, hutniczym i energetycznym. Poza tym urzędnicy z Warszawy z Ministerstwa Aktywów Państwowych, z którego Ministerstwo Przemysłu zostało wydzielone, nie przeniosą się na Śląsk. Myślę, że władze MP czeka wielomiesięczne tworzenie nowej instytucji z lokalnych specjalistów - mówi w rozmowie z nami Jarosław Wieczorek, poseł Prawa i Sprawiedliwości, szef śląskich struktur partii, wojewoda śląski w latach 2015-2023.
1 marca zostało otwarte w Katowicach Ministerstwo Przemysłu. Czytamy, że "nowy resort zajmować się ma m.in. prowadzeniem spraw dot. gospodarki złożami kopalin; zadaniami związanymi z przemysłem koksowniczym i hutniczym; kwestiami dot. atomu, ropy i gazu". Czy taka lokalizacja wystarczy, by rozwiązać problemy branży górnictwa i hutnictwa?
Nie... Liczy się realna praca, pomysł i to, co nowa władza będzie chciała zrobić z sektorem wydobywczym, hutniczym i energetycznym. To będzie miało fundamentalne znaczenie, a nie samo miejsce.
Poza tym, czy urzędnicy z Warszawy z Ministerstwa Aktywów Państwowych, z którego Ministerstwo Przemysłu zostało wydzielone, przeniosą się na Śląsk?
Nie sądzę, by tak się stało. Myślę, że władze ministerstwa czeka wielomiesięczne tworzenie nowej instytucji z lokalnych specjalistów. Co będzie trudne, jednak chodzi o to, co dla Śląska, to ministerstwo będzie mogło zrobić. Jak będzie m.in. wyglądała realizacja umowy społecznej zawartej z pracownikami kopalń oraz ze związkowcami? Jak będzie wyglądała transformacja energetyczna regionu? Czy będzie można wykorzystać potencjał hutniczy, który również jest tutaj ogromny?
Poza tym, co dalej z zakładami energochłonnymi?
Co z ceną energii elektrycznej?
To są wyzwania dla Ministerstwa Przemysłu. Myślę, że Ślązacy też będą na to patrzeć w ten sposób. Czy ministerstwo jest na Śląsku czy w Warszawie jest wtórne, najważniejsze jest to, czy będą z tego jakieś owoce...
Nowe ministerstwo będzie się też zajmowało atomem, choć już wiemy, że rząd Donalda Tuska podchodzi do budowy elektrowni jądrowych w sposób dziwny, ambiwalentny.
Nowy rząd generalnie podchodzi dziwnie do wielu projektów prorozwojowych i inwestycyjnych, które mają przesunąć Polskę w skali państw rozwiniętych. Nie tylko mówimy tutaj o atomie, ale i o Porcie Głębokowodnym, o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, gigantycznych inwestycjach zagranicznych jak "Intel", czy projekt Izery w Jaworznie, w Śląskiem. Mam nadzieję, że fabryka Izery, pierwszego polskiego samochodu elektrycznego zostanie zrealizowana. Rozpoczęliśmy jako Prawo i Sprawiedliwość bardzo wiele inwestycji, część udało się zakończyć, część jest w trakcie realizacji.
Liczymy na to, że rząd Donalda Tuska się zmiarkuje i będzie w stanie projekty rozpoczęte przez rząd Mateusza Morawieckiego kontynuować, chociażby elektrownie jądrowe. To one są jednymi z najbardziej efektywnych i wbrew pozorom najczystszych źródeł energii. I najtańszych. Widząc, to w jaki sposób Unia Europejska podchodzi do polityki klimatycznej wydaje się, że jest to właściwy kierunek.
Wróćmy jeszcze do kwestii Izery. Wojciech Saługa, poseł KO, szef śląskich struktur Platformy, twierdzi, że "projekt polskiego samochodu elektrycznego nigdy nie powstał, bo były tylko obietnice wyborcze Morawieckiego. Rząd zobowiązał się, że znajdzie inwestora na tym terenie, aby ofiara wyciętego lasu nie poszła na marne". To prawda?
Projekt polskiego samochodu elektrycznego, który był jeszcze w Planie Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, jest już w fazie mocno zaawansowanej! Tereny 300 ha zostały wygospodarowane i przygotowane. To Jaworznicki Obszar Gospodarczy. Obszar został wykupiony przez "Elektromobility Poland", która będzie realizować inwestycję. Wiadomo też, że samochód będzie budowany na platformie "Geely". Przedsięwzięcie otrzyma wsparcie azjatyckiego inwestora. To wszystko pokazuje, że projekt jest absolutnie realny i da szansę zatrudnienia, co najmniej 12 tysiącom ludzi bezpośrednio w samym zakładzie oraz w firmach kooperujących.
Byłoby to z gigantyczną stratą dla regionu, gdyby komuś przyszło do głowy odstąpić od tego projektu.
Tym bardziej, że kraje azjatyckie są nie tylko zainteresowane dokapitalizowaniem inwestycji Izery, ale również chcą zbudować w Jaworznie fabrykę akumulatorów i baterii elektrycznych. Ma, to niebagatelne znaczenie, jeżeli chcemy się transformować. W następnych dekadach będziemy mogli spokojnie na Śląsku wyciszać sektor wydobywczy, mając Izerę. Potrzebujemy takiego impulsu rozwojowego, jak nowe miejsca pracy, które da chociażby zakład produkujący samochody elektryczne. Nie bez znaczenia jest też związany z tym rozwój nauki.