Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Bartłomiej Biskup dla Niezalezna.pl: Platforma Obywatelska zapewne będzie traciła poparcie

W rozmowie z naszym portalem dr hab. Bartłomiej Biskup – adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW - stwierdził, iż zmiana obecnych politycznych nastrojów może nastąpić, ale dopiero po wyborach europejskich. Ekspert dodał, że prawdopodobny jest spadek poparcia dla Platformy Obywatelskiej i odejście w absencję części wyborców Trzeciej Drogi.

Platforma Obywatelska
Platforma Obywatelska
Fot. Tomasz Jędrzejowski - / Gazeta Polska

Ostatnio wiele się zdarzyło: przejęcie przez obecny rząd mediów publicznych, aresztowanie panów Wąsika i Kamińskiego, wielka demonstracja „Wolnych Polaków”, próba opanowania Prokuratury Krajowej. Czy to wszystko – zdaniem Pana Profesora - ma wpływ na preferencje polityczne i wyborcze Polaków? Zwłaszcza wyborców obecnie rządzącej koalicji! Czy więc – krótko mówiąc- niektórzy z nich zmienili zdanie? Przestali popierać obecny rząd? Myślą o poparciu prawicowej opozycji?

Dzisiaj niewiele wskazuje na to, żeby były jakieś zmiany. Po prostu jest jeszcze na nie za wcześnie. Bo dopiero co były wybory parlamentarne. I wciąż utrzymują się obecne podczas tych wyborów nastroje i poparcia dla partii politycznych. Nie ma jakichś większych zmian.

Więc jeżeli to wszystko, o czym pan mówił, przyniesie jakieś ewentualne skutki, to w dłuższej perspektywie.

Tak samo było z poparciem dla Prawa i Sprawiedliwości (PiS-u): wszyscy dziwili się, że ono nie spada po różnych „aferach”, pseudoaferach i innych wydarzeniach. Ale to poparcie oczywiście spadało, tylko jakoś nie dramatycznie, ale powoli, w dłuższej perspektywie. I tutaj jest podobnie. Dlatego, że mamy cały czas efekt wyborów: elektoraty są przywiązane do swoich partii politycznych. I dają im takie – powiedziałbym - „carte blanche” na to, co będą robić. Mówię tu o wyborcach dzisiaj rządzącej koalicji. Szczególnie o wyborcach Platformy Obywatelskiej (PO), którzy w części (a nawet w większości) popierają to wszystko, co dzisiaj robi rząd. Więc nie widzę tutaj - na razie - jakichś powodów do zmiany. Ale oczywiście różne działania – z jednej i z drugiej strony – w dłuższej perspektywie będą gdzieś się odkładać. A więc ewentualne zmiany nastrojów i poparcia mogą nastąpić dopiero po wyborach europejskich. Chyba że będziemy świadkami (też jest taka możliwość!) faktu, że na tym, co się dzieje, zyskuje dwóch dużych graczy, czyli Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwości. Kosztem PSL, Hołowni, Lewicy i trochę Konfederacji. Dlatego że – oczywiście - to wszystko ma na celu podtrzymanie i tak już wysokich politycznych emocji co najmniej do wyborów samorządowych i europejskich.

Wspomniał Pan tutaj wyborcach PSL i Polski 2050. Wśród komentatorów pojawiają się opinie, iż właśnie ci wyborcy są wyjątkowo zniesmaczeni ostatnimi zachowaniami rządu dlatego, że chcieli spokoju, a otrzymali – powiedzmy – „polityczną awanturę”. I to dużo większą niż za czasów władzy Prawa i Sprawiedliwości.

Na razie mamy sprzeczne dane. Ostatnio widziałem jakieś dwa sondaże, z których jeden mówi jedno, a drugi coś zupełnie innego. Więc na razie nie wiemy, jaki będzie polityczny efekt ostatnich wydarzeń. Natomiast pojawia się pytanie o to, co umiarkowani wyborcy zrobią. Czy nie pójdą czasem w absencję! Bo często tak się dzieje, że ci umiarkowani wyborcy - jeżeli po wyborach coś jest nie po ich myśli – po prostu wycofują się z kolejnej sytuacji wyborczej. Bo oni nie są wyborcami dwóch głównych partii: Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.

Więc jest pytanie, czy ci wyborcy w ogóle gdzieś się utrzymają i pójdą do głosowania, czy może te partie (głównie Trzecia Droga) przyciągną jakieś nowe elektoraty, które zastąpią odchodzących wyborców. Dzisiaj niewiele na to wskazuje. Bo te duże partie, o których mówiłem, mają swoje rozemocjonowane, stabilne i duże elektoraty. W związku z tym może nastąpić efekt polaryzacyjny. Ponieważ ci, którzy nie chcą brać udziału w obecnej „awanturze”, mogą się w ogóle wycofać z głosowania. Co by procentowo zwiększało poparcie dla dużych partii. Bo jeżeli część wyborców Trzeciej Drogi w ogóle nie pójdzie na wybory, to głównie zwiększy się poparcie dla Platformy. Trochę też dla PiS.
Bo wyborcy Platformy – moim zdaniem – popierają to, co się dzieje. Wyborcy PiS natomiast popierają dzisiejsze działania PiS. I oburzają się czynami Platformy.

Więc teraz, w obecnej sytuacji dużych emocji, nie widzę za bardzo tego, skąd nowi wyborcy mieliby przyjść do tych partii – powiedzmy – umiarkowanych. Jeżeli w ogóle są takie partie. 

Powiedzmy, że chodziłoby tu o Trzecią Drogę. Na razie więc nie widzę przepływu do niej ani z Platformy, ani z PiS-

Nie przewiduję więc Pan ani przepływu do nich ani odpływu gdzie indziej. Tylko – po prostu - zmniejszenie frekwencji w następnych wyborach.

Przejście wyborców od umiarkowanych partii w absencję. Bo ci wyborcy – skoro chcą spokoju – to nie pójdą głosować ani na PiS, ani na Platformę. Ale - raczej – jeżeli coś zrobią, to zrobią negatywnie, czyli nie pójdą do głosowania. Co zmniejszy – de facto – udział Trzeciej Drogi w puli wyborców.

Czy tak może stać się już w następnych wyborach samorządowych? Które to wybory zwykle sprzyjały PSL-owi, będącemu częścią Trzeciej Drogi!

Tak, może się stać. Ale zależy na jakim poziomie. Zapewne może się tak stać na poziomie sejmików. Czyli w głosowaniu na poziomie województw. Natomiast wydaje mi się, że będzie to miało mniejszy wpływ na pozostałe szczeble samorządu. W szczególności na głosowanie do gmin. Trochę też do powiatów. Ale głównie do rad gmin oraz na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Dlatego że tam głosowanie jest wyjątkowo personalne: mieszkańcy raczej głosują na znanych sobie ludzi, a nie na konkretne listy. A im mniejsza miejscowość, tym bardziej głosują właśnie na ludzi. Zresztą partie polityczne często nie tworzą swoich partyjnych komitetów na wszystkich szczeblach. Szczególnie na szczeblach gmin. Właśnie dlatego, aby ludzi nie zrazić „szyldem partyjnym”. Bo im niżej, tym wyborcy są bardziej przyzwyczajeni do głosowania na mniej lub bardziej znanego sobie człowieka. Kogoś, kto kandyduje w swojej gminie i ma jakieś neutralne barwy, czy neutralny szyld typu „nasza gmina”, „twoja gmina”; „nasz kandydat”, „twój kandydat”. A nie szyld PSL, PiS czy Platformy. Chociaż wielu z tych „neutralnych” kandydatów to są działacze partii politycznych. Ale im niższy szczebel, tym mniejszy wpływ tej centralnej sytuacji.

Ale rozumiem, że już w wyborach do Parlamentu Europejskiego przewidywana przez Pana absencja będzie widoczna?

W wyborach do Parlamentu Europejskiego zdecydowanie! Zresztą dopiero za jakiś czas przekonamy się, jaka będzie konfiguracja w tych wyborach. Chodzi mi o to, czy dzisiejsza koalicja rządowa nie stworzy jakiejś wspólnej listy. Tak jak było wcześniej.

Tak czy inaczej, w „wyborach europejskich” emocje partyjne będą dominować. I te wybory mogą pokazać zwiększoną polaryzację. Czyli odpływ umiarkowanych wyborców w wyborczą absencję. I wzrost notowań dwóch głównych sił politycznych.

Kolejna sprawa: jeżeli będą pojawiać się ciągle nowe wydarzenia typu „przejmowanie kolejnej instytucji”, to czy wspomniane wydarzenia doprowadzą do spadku poparcia również Platformy Obywatelskiej?

Mogą doprowadzić! Ale w bardzo długiej perspektywie. Bo widzimy, że rząd robi wszystko naraz. I to słuszna technika! Właśnie z punktu widzenia ewentualnej utraty poparcia. Bo chodzi o to, żeby te negatywne konsekwencje, które mogą się pojawić, skumulować w tej chwili. A później powiedzieć: „Już jest zrobiony nowy porządek. Taki jaki chcieliśmy. I teraz już będzie tylko polityka miłości”. I powiedzieć to - na przykład - po pół roku czy roku. W każdym razie jeszcze na początku kadencji. Wydaje mi się, że taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny.

Natomiast, oczywiście, takie wydarzenia i różne ruchy, które nie wszystkim mogą się podobać i są bardzo kontrowersyjne ze względu na przestrzeganie prawa, w dłuższym czasie po prostu „odkładają się”. Tak właśnie stracił PiS. Nie jakoś gigantycznie. Ale stracił! Między innymi z tego powodu, że też robił różne kontrowersyjne ruchy prawne. Na przykład w sprawie sądów, aborcji i tak dalej. Prawdopodobnie tak samo też straci Platforma. Ale powtarzam: w długiej perspektywie! To nie jest perspektywa najbliższego pół roku. Czyli najbliższych wyborów europejskich. Zresztą nawet prezydenckich! O które dzisiaj politykom taktycznie chodzi. Bo oni przecież patrzą tylko na „dzisiaj”. I na nie zwracają największą uwagę. A to, o czym mówię, stanowi perspektywę kolejnych – powiedzmy – dwóch, trzech lat.

Można więc powiedzieć, że obecnie politycy (zwłaszcza ci rządzący) jeszcze nie myślą o następnych wyborach parlamentarnych. Tylko się skupiają na tym, żeby na bieżąco zdobyć jak najwięcej władzy i pokonać przeciwników!

Tak. Nie myślą o tych wyborach. Bo one mają nastąpić dopiero za cztery lata. Dla nich to jeszcze za daleko. Myślą natomiast o najbliższych wyborach: samorządowych i europejskich. 

I – oczywiście - o prezydenckich.

Ale w tych prezydenckich mamy zupełnie inną sytuację. Bo tu będą wystawieni kandydaci popierani przez różne ugrupowania. Ale od nich jednak trochę zdystansowani. Przykładem pozycja Rafała Trzaskowskiego, który jest troszeczkę obok PO. Robi własne inicjatywy. 

Między innymi po to, aby nie można było powiedzieć, że to jest „twardy” kandydat Platformy, mającej różne kontrowersyjne posunięcia. I żeby do niego – mówiąc brzydko – „nie przykleiły się” negatywne emocje, które mogą być związane ze wspomnianymi posunięciami. Co do zaś kandydata PiS-u, to jeszcze nie wiemy, kto nim będzie.

Premier Morawiecki byłby dobrym kandydatem na prezydenta?

Być może tak. Bo w tej chwili prezydent Duda i Morawiecki mają najwyższe notowania spośród polityków Prawicy. Więc byłoby naturalne, gdyby wariant prezydencki był rozważany przez premiera Morawieckiego jako realny. Ale pewnie będzie on tylko jednym z rozpatrywanych kandydatów Prawicy, która w końcu wystawi kogoś do startu w wyborach na prezydenta.

 



Źródło: niezalezna.pl

#bezprawie Tuska

Eryk Łażewski