Uchylenia zarządzenia Szymona Hołowni nie byłoby natomiast, gdyby nie aktywność samego marszałka, który najpierw, mimo prawa łaski, potwierdził wygaśnięcie mandatu posłów PiS na skutek prawomocnego wyroku sądu, a potem już kompletnie się skompromitował. Hołownia nie dość, że podpadł antypisowskim publicystom złożeniem odwołania do izb SN, to jeszcze wysłał swojego posłannika do gabinetu prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, by wybrano odpowiedni skład, bez tzw. „neosędziów” – o czym sam opowiedział na konferencji prasowej. Czegoś takiego w Sejmie nie grali. A to dopiero początek cyrku.