Adam Glapiński jako szef NBP staje się dla pewnej już objęcia władzy opozycji wrogiem numer jeden. Nic dziwnego – prezes polskiego banku centralnego, który jest praktycznie nieodwołalny, blokuje przyjęcie przez nasz kraj euro, a w ostatnich miesiącach wykazywał wielokrotnie rozminięcie się kasandrycznych prognoz opozycyjnych fachowców od ekonomii z rzeczywistością.
To te dwie przyczyny są prawdziwymi powodami, dla których Ryszard Petru i kilku innych polityków widziałoby Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Jednak liberalna kosa trafiła na kamień i to nie byle jaki, bo unijny. Europejski Bank Centralny stanął po stronie Glapińskiego, broniąc tym samym swojej własnej autonomii wobec polityków i mając do tego bardzo silne podstawy. Według Christine Lagarde, autorki pisma do szefa NBP, Glapiński będzie mógł wystąpić do TSUE, jeśli przegłosowanie procedury postawienia przed Trybunał Stanu poskutkuje zawieszeniem w wykonywaniu obowiązków szefa banku centralnego. I tak, próbując wyrzucić prezesa NBP, liberałowie muszą zmierzyć się ze swoim ulubionym lobby bankowym i z Unią. Już widać, że zapał do tej walki słabnie.