Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Marne pocieszenie

W Polsce i poza Polską demokracji w Polsce broniła pani Agnieszka Holland. Czy w Holandii znajdzie się jakaś miejscowa Agnes Poland, która obroni demokrację holenderską? A bronić jej będzie zapewne trzeba, choć na ile dla nas to dobra wiadomość, to już dyskusyjne.

W Holandii wybory wygrała partia, przez naszych liberałów określana oczywiście jako skrajnie prawicowa, na której czele stoi pan Geert Wilders. Wilders bardzo obawia się islamu, a i wobec centralizacji UE jest krytyczny, co czyni go bohaterem pozytywnym w oczach naszej prawicy. Gorzej, że na liście jego osobistych wrogów są zdaje się i Polacy pracujący w Holandii, ale zawsze można powiedzieć sobie, że nikt nie jest idealny. Oczywiście to właśnie stało się częścią doniesień lewicujących portali, zwycięstwo Wildersa witających ze sporymi obawami. „Ta partia od dawna atakowała Polaków żyjących w Holandii. Teraz... wygrała tam wybory” – pisze więc Na Temat. Całkiem ciekawie zresztą, bo trudno bez politowania traktować wzmiankę o holenderskim portalu, który rozpętaną przez dzisiejszego wygranego kampanię przeciw naszym rodakom kwitował konkluzją, że pijani Polacy odbierają Holendrom pracę. Przyjaciel więc z Wildersa dla nas żaden, ale co się unijne elity wystraszyły, to i jego, i nasze. Największy chyba euroentuzjasta w polskich mediach, red. Bielecki z „Rzepy”, już ogłasza nawet koniec federalnych marzeń Unii, zamiast nich wieszcząc „nexit”, czyli wyjście Holandii z UE. Ja bym się nie rozpędzał, zdaje się, że Holandia to jeden z niewielu obok Niemców – jeśli nie jedyny – kraj, który coś tam na Unii na serio zarabia. Wilders ma też wszystkiego… 35 posłów na 150 miejsc, co łatwo w tej medialnej panice jednych i radości innych przegapić. Nie wiem więc, czy nie szukamy w Holandii pocieszenia trochę na siłę, choć też z tymi wszystkimi zastrzeżeniami dobrze jest mieć świadomość, że świat nie jest tak jednokierunkowy, jak nam się tu wmawia.

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Karnkowski