Szekspirowski „Król Lear” ma potężne przesłanie polityczne. Dramat ten mówi o tym, jak piękne słowa, coś, co nazywa się dziś „soft power”, przesłonić potrafią trzeźwy osąd. To bowiem dzięki „soft power” dwie starsze córki Leara – Goneril oraz Regana – zdobywają zaufanie staruszka i wkrótce się od niego odwracają. T
ymczasem mało wygadana, odepchnięta Kordelia okazuje się jedyną, na której ostatecznie Lear może polegać. Kiedy patrzę na europejską politykę innego staruszka, też Anglosasa, słynny dramat wydaje mi się nader współczesny. Joe Biden przestrzega dziś Polskę i Bałtów przed rosyjskim zagrożeniem. Jednocześnie poczynając od szczytu NATO w Wilnie, amerykańska dyplomacja znowu priorytetyzuje relacje z Berlinem. Tajemnicą poliszynela jest też, że amerykańskie progresywne demokratyczne think tanki i media obstawiały zmianę władzy w Polsce. Nowy rząd tymczasem jeszcze nie zaczął rządzić, a już politycy zawiązującej się koalicji zapowiedzieli możliwe wycofanie się z kontraktów z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym i rozbudowy armii. Pod znakiem zapytania są też amerykańskie inwestycje w polską energetykę jądrową. Wszystko przy akompaniamencie starczych narzekań.