Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Resortowe i smoleńskie

No więc wyrzućmy to z siebie wreszcie: medialna operacja „Smoleńsk” nie byłaby możliwa, gdyby nie „resortowe dzieci” na czele mediów. Wiem, że dziennikarze bywają przekupni.

No więc wyrzućmy to z siebie wreszcie: medialna operacja „Smoleńsk” nie byłaby możliwa, gdyby nie „resortowe dzieci” na czele mediów. Wiem, że dziennikarze bywają przekupni. Ale jednak… Mimo wszystko…

Zastanawiałem się wiele razy, czy moi koledzy z dziennikarskich studiów byliby zdolni do tego, by tuszować mord na prezydencie, kpić z rodzin ofiar, robić świrów z naukowców, bagatelizować – piszemy o tym dziś – odnalezienie materiałów wybuchowych… Cóż, niektórzy z nich jakoś brali w tym udział, ale jednak do świadomego pokierowania taką medialną kampanią, do stworzenia zdolnej do tego grupy trzeba było czegoś więcej. To sprostytuowanie dziennikarstwa nie byłoby możliwe, gdyby na jego czele nie stała wpływowa grupa wychowanków tych od łamania kości, utonięć księży czy wysługiwania się Moskwie. Nie uogólniam, nie twierdzę, że dotyczy to wszystkich opisanych w książce. Chodzi o tych wychowanych w domu w pogardzie dla tradycji niepodległościowej, księży, buntujących się „roboli”. W podziwie dla przemocy, w rechocie z jej ofiar. To Smoleńsk spowodował, że niektóre „dzieci” pokazały ubecką twarz. A nieuchronnym tego skutkiem jest koniec tematu tabu, jakim są ich wpływy.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Piotr Lisiewicz