Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

​Szopki polityczne II RP

„Śmiejmy się, kto wie czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie” – głosiło motto satyrycznego pisma „Cyrulik Warszawski”.

„Śmiejmy się, kto wie czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie” – głosiło motto satyrycznego pisma „Cyrulik Warszawski”. I bawiła się przedwojenna Polska, tworząc zjawisko oryginalne i odrębne: najlepsze w Europie kabarety. Szopki pisane co roku przez najlepszych autorów pokazywały tę Polskę w pełni jej barw i obyczajów.
 
Premier Walery Sławek, jeden z najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego, w piosence z szopki z 1931 r. śpiewał:
Co nam zostało z tych lat
Bojówki pierwszej?
Z tułaczki, buntu i krat
I z mów, i z wierszy?
Wspomnienia i serca stuk
I ta piosenka cicha
– I stary towarzysz Ziuk,
Co tylko wzdycha…

Zanim w noworocznym numerze tygodnika „Gazeta Polska” przeczytamy szopkę Marcina Wolskiego, powzdychajmy w to Boże Narodzenie do Polski, która była zupełnie inna od dzisiejszej. Nie tylko, gdy chodzi o podejście do honoru czy niepodległości. Była pełna humoru warszawskich kabaretów i knajp tętniących życiem do świtu. Polska Ordonki, Wieniawy czy Eugeniusza Bodo, który zginął później na sowieckiej zsyłce.
 
Ale na razie tej przyszłości nikt nie zna. Jest II RP lat 20. i początku 30. XX w., a w niej galeria aktorów, pisarzy, satyryków, redaktorów, polityków i sportowców, opisana przez Jana Lechonia, Mariana Hemara, Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego.
 
Oto w szopce z roku 1922 (zbiór „Szopki 1922–1931 Pikadora i Cyrulika” ukazał się w 2013 r. nakładem wydawnictwa Iskry) rozmawiają Stanisław Bezstroński (czyli Stanisław Stroński, publicysta i polityk endecki) z pisarzem Marnelem Kakuszyńskim (czyli Kornelem Makuszyńskim).

BEZSTROŃSKI: Kto ty jesteś?
KAKUSZYŃSKI: Polak mały!
BEZSTROŃSKI: Jaki znak Twój?
KAKUSZYŃSKI: Orzeł biały!
BEZSTROŃSKI: Gdzie ty żyjesz?
KAKUSZYŃSKI: W kraju polskim!
BEZSTROŃSKI: A z kim pijesz?
KAKUSZYŃSKI: Z Markiewiczem i Czajkowskim,
Z Kasprowiczem i Ostrowskim,
Z Mackiewiczem, Nowaczyńskim,
Z Niklewiczem i Perzyńskim,
Z Gebethnerem i Fiszerem,
Z Winawerem, Gutnajerem,
Z Grycendlerem i z Breiterem.
Z enzetelem, z enzeterem,
Z zecerem i etceterem.
BEZSTROŃSKI: Dobrze, że nie z Belwederem.
KAKUSZYŃSKI: […] Z kochanym, drogim Józiem zdobędę armatę!
Dostanę Polonię restitutę – albo Astorię restauratę!
Per Astoria ad astra! Przejdę do historii!
Ja własny, dożywotni stolik mam w Astorii.

Wyliczanka ta pokazywała galerię znajomych znanego z zamiłowania do ucztowania pisarza, obejmującą całkiem szeroki wachlarz – od zażartych endeków po przedstawicieli PPS u. W tych samych lokalach spotkać można było oczywiście Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, adiutanta Marszałka, który na melodię piosenki „Ja się boję sama spać” śpiewał:

Ja się boję w nocy spać,
Nie wiem dlaczego,
Ja nie mogę w nocy stać
Przez Baczewskiego.
„Baczewski” to oczywiście sławna lwowska wódka. Wieniawa śpiewa dalej:
Ja się boję w nocy spać,
Nie wiem dlaczego,
Ja się boję potem stać
U Piłsudskiego!
 
W 1930 r. Piłsudski mianował Wieniawę komendantem garnizonu warszawskiego, co nakładało na niego obowiązek pilnowania… dyscypliny w wojsku. W kolejnej szopce Wieniawa śpiewał o tym, jak sam ze sobą negocjuje, czy pozwolić sobie wyjść na miasto:
 
Bo wielka trudność stąd wynika,
Stać się gajowym z kłusownika.
Gdy ja puścić się chcę,
Komendant miasta mówi: „Nie”.
A gdy ustąpi jeden z nas,
(On dziesięć razy, a ja raz).
Za każdy koniak, każdy gin
Zdaję meldunek z własnych win:
W myśl swych rozkazów i resortu,
Sam siebie wołam do raportu.
Wyrok surowo brzmi:
Areszt w Oazie siedem dni.
Oaza to oczywiście kolejna ze słynnych warszawskich restauracji.

Obok Wieniawy musiała w szopce pojawić się także Kasztanka Marszałka, która śpiewa o tym, jak odwiedzają ją opozycyjni politycy, w tym wspominany już endek Stroński. Miał on oświadczyć jej:

Niech mu szepnie pani,
Gdyby znowu wlazł,
Kiedy siedzi na niej,
Czemu dusi nas?
To się już nie godzi,
Z konia przecież schodzi,
A nie złazi z nas.

Wolno było w szopkach żartować z Marszałka, nie przepuszczano też jego współpracownikom. Cyrulik z szopki z 1927 r. przepytuje Macieja Rataja, marszałka sejmu, wolnomularza:

Co słychać, Macieju?
Jak przebudowa sejmu,
Panie dobrodzieju!?
RATAJ: Z tą odbudową tyle mam kłopotów!
CYRULIK: A roboty mularskie?
RATAJ: To się wnet okaże. Na razie źle, bo wykańczają go wolno-mularze.
CYRULIK: Grunt, by pan dobrze trawił i był w zgodzie z prasą. Postaw się pan, Macieju, no i trzymaj mason!

Były więc niedozwolone dziś żarty z masonów, ale także seksizm. Premier Felicjan Sławoj Składkowski tak rozmawiać miał z Haliną Konopacką, lekkoatletką, pierwszą polską złotą medalistką olimpijską:

Tej nie trzeba lekarstwa – co za nogi! płuca!
Na zbity dysk ucieka, gdy oszczepem rzuca,
Ci za skoki o tyczce. – Skąd to w tej dzieweczce.
KONOPACKA: Pan już wykonał ładny skok o teczce.
SKŁADKOWSKI: Gdyby nam takich więcej, niech tak wszystkie panie!

Dopiero pospolite miałby kraj ruszanie. Żartowano także z ówczesnych świętości. Gdy w Warszawie stanął pomnik Szopena, którego projekt krytykowali artyści, ożywiony Szopen mówił w szopce:

Jestem w kraju! W Ojczyźnie! Łza mi lice rosi!
Taki jestem wzruszony, aż mnie stąd podnosi!
Niestety wstać nie mogę, boby się wydało,
Że mam nogi dwa razy tak długie jak ciało…

Nie mniej miejsca w szopkach niż polityka zajmowały spory teatralne. Byli też podróżnicy, w tym Ferdynand Antoni Ossendowski, polski pisarz, po Sienkiewiczu najczęściej tłumaczony na obce języki. W szopce opowiada on:

Mówiłem nad Nilem
Z gorylo-krokodylem,
W Tybecie królik połknął mnie,
Karmiłem piersią lwice dwie.

Wspomniany świat polityki nie przypominał mimo wszystkich awantur dzisiejszego postkomunistycznego bagna. Dlaczego? Komunista pojawia się w jednej z szopek w osobie posła Drągala, czyli Tomasza Dąbala, który przemawia z aresztu:

Towarzysze i towarzyszki! Ludu
pracujący i parcelujący! Zwracam się do was,
jako sowdepca, warszawski eresefeser!
Towarzysze! Proletarji wsiech stran objedniniajtieś!
Czyli inaczej mówiąc: proletarjaty ze wszystkich
stron się objadajcie! Słuchajcie mnie, bo ja mam
nosa w tych sprawach! A kolor jego jest czerwony!
Drągal reklamuje sowiecki dobrobyt:
Patrzcie się jak jest w Rosji!
Koleje za darmo! Jedzenie za darmo!
Mieszkanie za darmo! Opierunek i opieka za darmo!
Czy tak gdzie dotychczas było?
(Głos zza sceny): Było!
DRĄGAL: Było, cholero?! A gdzie?
(Głos): Na katordze!

„Śmiejmy się, kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie” – to hasło okazało się niestety prorocze. Bodo zginął w łagrze, Ordonka wyrąbywała kilofem sowieckie drogi, Rataja hitlerowcy rozstrzelali w Palmirach. Zarówno Wieniawa, jak i Sławek popełnili samobójstwo. Pomnik Szopena wysadzili Niemcy. Lwów wraz z wódkami Baczewskiego odrąbano od Polski. Komunistę Dąbala zabili jego współtowarzysze w Moskwie. Współautorzy szopki Lechoń i Hemar zostali na wygnaniu filarami niepodległościowej emigracji, Słonimski i Tuwim zaś w PRL u ze zmienną intensywnością oddawali się kolaboracji oraz próbom wyplątywania się z niej. Makuszyński, sekowany w PRL u, zmarł w zapomnieniu. Na wygnaniu skończyli Halina Konopacka, żona piłsudczyka Ignacego Matuszewskiego, a także Sławoj Składkowski. I tak można by wymieniać setki nazwisk z przedwojennych szopek. Pamiętajmy o nich, gdy zabłyśnie pierwsza gwiazda…

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Piotr Lisiewicz