To można ująć bardzo krótko, choć niekoniecznie w żołnierskich słowach. Za PiS Polska kupuje dużo broni i amunicji, nawiązuje kontakty zagraniczne i dywersyfikuje źródła dostaw. Krajowe zakłady mają zapewnione zamówienia.
Żołnierze, liczniejsi niż przedtem, wracają do zlikwidowanych jednostek, zasilają też nowe, a prezydent wraz z ministrem obrony porządkują strukturę zarządzania armią. Tuż przy naszej granicy trwa klasyczna wojna, a na samej granicy od miesięcy zmagamy się z operacją hybrydową. Wcześniej jednostki znikały, broni było mało, zamówień też, a sojusz budowaliśmy głównie z Rosją, choć ta prowadziła już swoje wojny i szykowała się do kolejnych. Co zostanie z dzisiejszej zmiany, jeśli do władzy wrócą architekci resetu? Obawiam się, że bardzo niewiele. To kolejny, może najważniejszy powód, by iść na wybory.