Tusk już dziś ogłasza, że w razie zdestabilizowania sytuacji na wschodniej granicy i konieczności wprowadzenia na tym terenie Polski stanu wyjątkowego przyłączy się do planu Kremla i wyprowadzi ludzi na ulicę
Zagrożenie od strony białoruskiej jest realne. Trudno przewidywać, jaką formę przybierze, ale będzie nakierowane na rozchwianie sytuacji w Polsce. Moskwa – a to przecież właśnie z tego kierunku popłyną decyzje dotyczące konkretnych działań – wie doskonale, iż atak na nasz kraj wywoła eskalację agresji wobec rządu ze strony totalnej opozycji. Wydarzenia z jesieni 2021 roku utwierdziły Putina w tej ocenie. I niestety najpewniej i tym razem nie będzie czuć się zawiedziony reakcją partii Tuska, który już dziś ogłasza, że w razie zdestabilizowania sytuacji na wschodniej granicy i konieczności wprowadzenia na tym terenie Polski stanu wyjątkowego przyłączy się do planu Kremla i wyprowadzi ludzi na ulicę. I przecież nie chodzi o żadną obronę demokracji, bo trudno założyć, że do liderów PO nie docierają informacje o rosnącym prawdopodobieństwie zaatakowania Polski poprzez działania terrorystyczne. To jasny sygnał, który Tusk wysyła na Wschód: przyłączę się do was poprzez organizowanie demonstracji, wzmocnię wasze akcje. To ma być nowa odsłona napadów na służby broniące granicy RP przed szturmami tzw. migrantów, bo przecież ówczesna aktywność polityków Platformy z przewodniczącym na czele była wyłącznie próbą zdyskontowania agresji ze wschodu kosztem bezpieczeństwa naszego kraju. Wtedy i dziś Platforma czeka na chaos i społeczny niepokój. I w tym wymiarze jest najwierniejszym sojusznikiem reżimów z Mińska i z Moskwy. Ale na wpisywanie się Tuska w każdy antypolski scenariusz należy patrzeć także poprzez dokumenty ujawnione w serialu „Reset”. Lider PO od wybuchu pełnoskalowej wojny unika jednoznacznego wsparcia Ukrainy, potępienia Rosji i samego Putina. Wije się, by nie poruszać tematów związanych z konsekwencjami agresywnej polityki Kremla, szerząc dezinformację – pasującą jak ulał do moskiewskiej narracji – że kryzys energetyczny czy inflacja mają jakieś inne źródła niż imperialna polityka FR. Wspomniałam o dokumentach upublicznionych przez autorów „Resetu”, bo z nich wyłania się obraz Tuska i jego przybocznych jako niemalże realizatorów wytycznych z Moskwy. Symbolem tego uwikłania jest wypowiedź przewodniczącego Platformy bezpośrednio po rozmowie z Putinem, w której używał zwrotów podrzuconych przez ludobójcę z Kremla. Tusk po prostu mówił Putinem i dziś także krąży wokół jego przekazu. W latach 2007–2014 to współgranie skończyło się dla naszego kraju fatalnie. Teraz też może doprowadzić do tragedii. Bo zaatakowana Polska będzie musiała stawić czoło agresorom i mierzyć się ze szkalowaniem przez opozycję, przekonującą sojuszników, że rząd RP w rzeczywistości tylko szuka pretekstów, by ograniczyć demokrację i wobec tego nie warto śpieszyć się ze wsparciem.