Telewizja Polska wzywa Tomasza Trelę do sprostowania oskarżeń rzuconych przez niego wobec autorów serialu dokumentalnego "Reset". Chodzi o jego wypowiedź, w której - bez żadnych dowodów - stwierdził, że ujawnione przez prof. Sławomira Cenckiewicza i red. Michała Rachonia dokumenty mogły zostać... sfałszowane. W komunikacie TVP podkreślono, że jeśli poseł SLD nie przeprosi, to grozi mu pozew.
Wczoraj na antenie Telewizji Polskiej zostało wyemitowane podsumowanie pierwszego sezonu serialu dokumentalnego "Reset". Zagęszczenie szokujących faktów oraz ujawnienie nowej notatki, która dosadnie obaliła twierdzenia polityków Platformy na temat rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera w Rosji w kwietniu 2010 roku, najwyraźniej wywarły ogromną presję na polityków opozycji. Sprowadziło się to do tego, że w obronie przed poważnymi zarzutami w porannej rozmowie Radia Zet Tomasz Trela (Lewica) zarzucił autorom serialu fałszowanie dokumentów.
Do sprawy odnieśli się sami oczerniani - prof. Sławomir Cenckiewicz i red. Michał Rachoń, a nawet wiceszef resortu Paweł Jabłoński, który krótko stwierdził, że jeśli Trela nie wierzy, to może przyjść i zobaczyć dokumenty na własne oczy. Teraz głos w sprawie zabrała także Telewizja Polska, która za bezpodstawne zarzuty grozi politykowi sądem.
"Dobre imię Telewizji Polskiej zostało naruszone przez Pana wypowiedź w przedmiotowej audycji, gdzie stawia Pan zarzuty, które w obiektywnej ocenie wprowadzają w błąd słuchacza, mogące spowodować utratę zaufania do Telewizji Polskiej"
"Pan Michał Rachoń ma wieloletnie doświadczenie dziennikarskie i nigdy nie sprzeniewierzył się naczelnej zasadzie swojego fachu – uczciwości, pan Sławomir Cenckiewicz jest zaś doświadczonym historykiem ze specjalizacją czasów najnowszych, doktorem hab. nauk humanistycznych, który w całej swojej karierze naukowej dokonywał wielokrotnie kwerendy dokumentów, na których opiera swoją pracę i w tym zakresie jest jednym z najlepszych specjalistów w Polsce. Zawsze publikuje on zgodnie z regułami warsztatu historycznego, co potwierdza jego dorobek naukowy i zawodowy – niekwestionowany przez całą społeczność historyków"
Histeryczne reakcje tylko utwierdzają w przekonaniu, że jest on niezbędny w debacie publicznej. Zachęcamy wszystkich krytyków do zapoznania się z dokumentami źródłowymi.