Na dziś nawet przychylnie nastawiony do Platformy wyborca nie jest w stanie powiedzieć, co spotka go po tym, gdy ta partia przejmie władzę. Co zrobi z programami społecznymi? Czy będzie rozbudowywać armię? Czy zdystansuje się do wspierania Ukrainy i przyjmie w sprawie wojny optykę Berlina? Czy utrzyma silny sojusz wypracowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy?
Z sondażu opublikowanego kilka dni temu na łamach „Rz” wynika, iż ponad połowa wyborców ocenia opozycję jako nieprzygotowaną do rządzenia. Taką opinię wyraża również co czwarty jej sympatyk. To badanie dotyka tego, co zdecyduje o kształcie przyszłego rządu – przekonania Polaków, kto potrafi działać, a kto tego nie potrafi lub lepiej, by w ogóle nie próbował. Większość rządząca – bez względu na popełniane także błędy – jawi się jako siła polityczna świadoma skomplikowania sytuacji, w jakiej znalazła się Europa po 24 lutego ubiegłego roku i zdolna do skutecznego kierowania sprawami w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej. Mimo lat opowieści o marginalizacji i nieliczeniu się z naszym krajem. Jesteśmy dziś kluczowym graczem w najważniejszych światowych rozgrywkach, nie dlatego, że graniczymy z Ukrainą, lecz dlatego, że potrafimy wykorzystać nasz potencjał, doświadczenie, umiejętność rozpoznania rosyjskiej strategii i oczywiście położenie, oraz przekuć je w atuty w geopolitycznej grze. Dla ogromnej części Polaków – bez wątpienia także tych, którzy lokują się po innej stronie sceny politycznej – Prawo i Sprawiedliwość jest ugrupowaniem przewidywalnym. A przez to dającym mniejsze lub większe poczucie bezpieczeństwa, które w niepewnych wojennych czasach jest bezcennym atutem. Główna partia opozycyjna może jedynie marzyć o takim wizerunku. A jej aktywność w tej fazie kampanii skłania do oceny, że formacja Tuska nie potrafi wypracować wiarygodnego przekazu dla niefanatycznej grupy wyborców. Lider Platformy zresztą sam jest nastawiony na budowanie atmosfery chaosu i rozkręcania emocji, licząc zapewne, iż ich rozbuchanie będzie skupiać uwagę na PO i budować jej pozycję antypisowskiego hegemona. Jednak zdominowanie opozycyjnej części sceny politycznej automatycznie nie da formacji Donalda Tuska wiarygodności i przekonania wyborców o sprawczości jej potencjalnego rządu. Na dziś nawet przychylnie nastawiony do Platformy wyborca nie jest w stanie powiedzieć, co spotka go po tym, gdy ta partia przejmie władzę. Co zrobi z programami społecznymi? Czy będzie rozbudowywać armię? Czy zdystansuje się od wspierania Ukrainy i przyjmie w sprawie wojny optykę Berlina? Czy utrzyma silny sojusz wypracowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy? Dla fanatycznych zwolenników Tuska te niewiadome zapewne nie są problemem. W przypadku tej grupy decydujące znaczenie ma deklarowanie nienawiści i zapowiedź zemsty – a w tym względzie lider PO przekonująco trafia w oczekiwania tej grupy. Dla wszystkich kierujących się racjonalnymi kryteriami Platforma jest niewiadomą. I dopóki nią będzie, dopóty jej szanse na przejęcie władzy na jesieni pozostaną mało prawdopodobne.