Rosja to przedziwna konstrukcja, nie przypominająca niczego, co znane jest w Europie ani w żadnym kraju cywilizacji zachodniej. Powierzchownie czasem przypomina znane nam państwa, ale niczym takim nie jest i nie była. Po pierwsze, Rosja pod względem społecznym jest odwróconą piramidą.
O ile w krajach zachodnich władza musi spełniać wolę mas społecznych, ludzi aktywnych, grup biznesowych i wpływowych postaci polityki, o tyle w Rosji bycie wpływową postacią, posiadanie majątku, a wreszcie możliwość w miarę normalnego funkcjonowania społecznego zależy od ludzi wyżej postawionych, a ci są uzależnieni od władcy lub lidera zbiorowego. To powoduje, że kontrola społeczna przypomina bardziej czekanie na śmierć lub chorobę możnych, niż daje możliwość realnej poprawy. Jakie są tego skutki? Trzeba zaakceptować wszystko, co daje władza, i wspierać jej patologie – albo liczyć na jej poważne problemy. Już tylko ten mechanizm pokazuje, jak kruche to państwo. Czemu więc Rosja trwała tyle wieków i potrafiła podbijać inne narody? Powody są co najmniej dwa: pozwolono jej na to i nie miała takich skrupułów jak mają inni.
Bezwzględność i brak zasad dawały jej przewagę nad ofiarami. Było tak zawsze, póki nie napotykała twardego oporu. Na prawdziwy opór Moskwa trafiła w 1920 roku i ponownie dzisiaj. Ukraina nie dysponowała lepszą armią niż Rosja. Ukraińcy odwagą i determinacją nadrabiali przewagę Moskwy w uzbrojeniu. Z czasem ta przewaga zaczęła się kurczyć. Ale istotną zaletą ukraińskiego wojska była przede wszystkim zdolność kierowania armią w sposób najbardziej efektywny. Rosjanie ze względu na strukturę swojego państwa nie mieli takiej możliwości. Przyjmowano najbardziej niedorzeczne koncepcje Putina jako coś niepodlegającego dyskusji. W rezultacie w wyniku kolejnych klęsk Kreml zaczął wyczerpywać teoretycznie nieprzebrane rezerwy przygotowane na tę wojnę.
Rosja miała największy w Europie potencjał mobilizacyjny. Milionową armię można było zawsze uzupełnić zmobilizowanymi spośród kilkudziesięciu milionów do tego przeznaczonych. Na początku wojny takie rezerwy teoretycznie istniały, ale obecnie są one dramatycznie nadszarpnięte. Rosjanie na Ukrainie mogli stracić nawet pół miliona zabitych, rannych i wziętych do niewoli. To oczywiście maksymalna liczba, oparta na ukraińskich szacunkach. Wobec potencjału mobilizacyjnego Moskwy – ciągle znikoma.
Ale ten potencjał, jak widać, to tylko teoria. Do armii dobrowolnie szli głównie najemnicy i kryminaliści. Resztę trzeba było zmusić. Miliony młodych mężczyzn opuściły Rosję unikając branki. Wielu załatwia sobie możliwość uniknięcia służby wojskowej, część woli się okaleczyć lub nawet spalić punkty poboru. Z wielkiej liczby poborowych realnie zostało kilkaset tysięcy. Poszukiwanie następnych może łatwe nie być. Dramatycznie brakuje podoficerów, specjalistów i coraz bardziej żołnierzy oddziałów specjalnych. Bez nich armia jest tylko bezwolną masą. Oczywiście Moskwa próbuje te luki zapełnić, ale proste to nie jest. Wymaga czasu i pieniędzy. Tego pierwszego już nie ma, a to drugie zaczyna się kończyć.
W momencie wybuchu wojny Rosja miała rezerwy finansowe przekraczające pół biliona dolarów. Co najmniej połowę z nich zamrożono w zachodnich bankach. Ale Moskwa nie musiała po nie sięgać. Atak na Ukrainę spowodował gwałtowny wzrost cen ropy, gazu i węgla. To uzupełniało luki spowodowane wolno wprowadzanymi sankcjami.
Sankcje, choć powoli, jednak zadziałały. Wbrew oczekiwaniom Putina ceny ropy i gazu od pół roku spadają. Od kilku miesięcy Moskwa musiała sięgać po rezerwy finansowe.
W optymistycznym scenariuszu wystarczy ich do końca roku, ale raczej na jesieni Kreml zatka się kompletnie. Poziom życia Rosjan szybko spada. Głód im nie grozi, ale o względnym znanym tam w dużych miastach (od dwudziestu lat) dobrobycie mogą zapomnieć. Jeszcze większy problem to uzbrojenie. Rezerwy sprzętu wojskowego były ogromne, ale w 80 proc. jest on zdezelowany i nie spełnia standardów nawet tych, które mu wyznaczono.
Co więc Rosja robi jeszcze na tej wojnie? Czeka na ukraińską ofensywę. Wygrana da im niewiele, bo wojna i tak się nie skończy. Przegrana może pozwolić na wycofanie się z Ukrainy. W tej sytuacji nie zakładałbym się, komu sekundują bardziej światli rosyjscy sztabowcy i analitycy.