Drony obserwacyjne, naprowadzające ogień artyleryjski, zrzucające bomby i granaty, niszczące czołgi oraz pojazdy transportowe, a także drony kamikadze – wszystkie te urządzenia są wykorzystywane obecnie w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Jest to pierwszy taki konflikt w historii. Najprawdopodobniej doświadczenie z tego pola walki zmieni sztukę prowadzenia wojny w przyszłości.
Niektórzy eksperci od dawna podejrzewali, że bezzałogowe statki powietrzne, które znane są od dziesięcioleci, wcześniej czy później znajdą swoje pełniejsze zastosowanie militarne. Dzisiaj, prawie rok od rosyjskiego najazdu na Ukrainę, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Co więcej, trudno obecnie wyobrazić sobie konflikt konwencjonalny bez ich użycia.
Warto jednak zwrócić uwagę na dosyć powolne początki wykorzystywania takich maszyn lub urządzeń, gdyż przełom w ich użyciu nastąpił stosunkowo niedawno. Dopiero rozwój najnowszej technologii umożliwił tym bezzałogowym maszynom latającym na rażenie wroga z niespotykaną wcześniej siłą. Nasuwa się więc pytanie: kto wymyślił drona?
Za wynalazcę bezzałogowej maszyny sterowanej falami radiowymi uchodzi amerykański naukowiec Nikola Tesla, ale jego maszyna nie latała, lecz pływała. W 1898 r. na wystawie w Madison Square Garden Tesla zaprezentował kierowany na odległość drogą radiową pojazd podwodny.
Historia zdalnie sterowanych maszyn latających sięga czasów tuż po I wojnie światowej. Wtedy to urządzenia tego rodzaju stosowane były do trenowania jednostek przeciwlotniczych jako latające cele. W tej funkcji występowały pamiętające czasy I wojny światowej samoloty de Havilland Tiger Moth, które po zamontowaniu aparatury pozwalającej na zdalne sterowanie zyskały nazwę Queen Bee. To właśnie zespół konstruktorów udoskonalający te maszyny w 1936 r. po raz pierwszy zaczął nazywać je dronami.
Pojazdy te miały swój epizod podczas II wojny światowej, kiedy to Brytyjczycy, Amerykanie i Niemcy korzystali z prostych, sterowanych drogą radiową samolotów. W tym czasie Amerykanie wyprodukowali kilkanaście tysięcy sterowanych radiem bezzałogowych samolotów typu Radioplane, które służyły jako cel do ćwiczeń artyleryjskich. Dopiero jednak w latach 70. i 80. z inicjatywy Izraela i Stanów Zjednoczonych powstały szybowce, na podstawie których w późniejszym czasie opracowano projekt i skonstruowano współczesne drony militarne.
Po raz pierwszy na większą skalę funkcjonowanie dronów obserwacyjnych i uderzeniowych przetestowano podczas konfliktu zbrojnego w Afganistanie. Eksperci podkreślają, że najważniejszym atutem dronów jest to, że nie jest on pilotowany przez człowieka, co oznacza, że w razie jego zestrzelenia lub skutkującej upadkiem awarii nie ma strat w ludziach.
Dopiero jednak wojna na Ukrainie ukazała w pełni możliwości tych bezzałogowych maszyn. Jak doskonale pamiętamy, pierwsze tygodnie konfliktu przebiegły pod znakiem dokonań tureckich bayraktarów. Dały się one tak we znaki Rosjanom, że zaczęto śpiewać o nich piosenki. Ich ataki powstrzymały sunące na Kijów kolumny rosyjskich czołgów, a sam ich widok na niebie budził panikę w szeregach najeźdźców. Niestety Rosjanie wkrótce również zaczęli wykorzystywać drony, tym razem do zbrodniczych ataków na ludność cywilną oraz infrastrukturę energetyczną. Mowa tu oczywiście o stosunkowo mało zaawansowanych technologicznie irańskich maszynach Shahed.
Rosnąca rola dronów bojowych na współczesnym polu walki została doceniona przez dowództwo wojsk ukraińskich, które w grudniu zdecydowało o zakupie ok. 1,4 tys. dronów, głównie do rozpoznania. Armia ukraińska chce na ich podstawie opracować modele bojowe, które mogą atakować eksplodujące drony Shahed. W grudniowym wywiadzie dla The Associated Press ukraiński minister transformacji cyfrowej Mychajło Fiodorow opisał obecny konflikt jako pierwszą dużą wojnę ery internetu. Przypisał także dronom i satelitarnym systemom internetowym, takim jak Starlink Elona Muska, przekształcenie tego konfliktu w wojnę technologiczną. Ukraina już wcześniej kupiła zachodnie drony, takie jak Fly Eye, który jest małą maszyną używaną do zwiadu, obserwacji pola bitwy i rozpoznania. Fiodorow zapewnił, że Ukraina prowadzi badania i prace rozwojowe nad dronami, które mogłyby zwalczać i niszczyć inne urządzenia. Fiodorow zaznaczył, że oprócz zastosowań cywilnych „kosmiczna” telefonia internetowa Starlink pomaga operatorom dronów zwiadowczych na pierwszej linii w kierowaniu ataków artyleryjskich na rosyjskie aktywa i pozycje.
Tymczasem w rosyjskich mediach społecznościowych pojawiła się informacja o nowej ukraińskiej broni. Stany Zjednoczone miały przekazać system, który pozwala zakłócać pracę niewielkich dronów, które służą Rosjanom do korygowania ognia artyleryjskiego. Nie podano informacji, o jaki system dokładnie chodzi, ale jego działanie ma pozwalać na zakłócanie sygnału dronów w odległości do 4 km od pozycji wojsk ukraińskich. Przerwy sygnału uniemożliwiają Rosjanom wsparcie artylerii, a próby przywrócenia łączności są utrudnione.
Jednocześnie w sieci dostępne są nagrania, na których rosyjscy żołnierze chwalą się dronami chińskiego producenta urządzeń Matrice. Drony Matrice 30 to niewielkie quadrocoptery powszechnie dostępne na rynku. Cena urządzenia w zależności od wersji waha się od 40 do 60 tys. zł. Drony te mogą pracować przez kilkadziesiąt minut, pułap, po wyposażeniu w specjalne śmigła, wynosi do 7 tys. m. Są one wyposażone w kilka kamer, w tym szerokokątną, z dużym przybliżeniem, termowizyjną oraz dalmierz laserowy.
Pod koniec ubiegłego roku brytyjskie ministerstwo obrony oznajmiło jednak, wbrew tym informacjom, że obecna sytuacja na froncie jasno świadczy o tym, że Rosja ma trudności z przeciwdziałaniem zagrożeniom z powietrza na swoim terytorium. Chodzi o ukraiński atak z 29 grudnia na bazę lotniczą w miejscowości Engels za pomocą bezzałogowego statku powietrznego. Trzy dni wcześniej pojawiły się doniesienia, że rosyjska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła ukraiński bezzałogowiec nad Engelsem. Jak podał ISW (amerykański Instytut Studiów nad Wojną), brytyjski resort obrony dodał, że rosyjska obrona powietrzna ma trudności nie tylko z ochroną strategicznych miejsc na własnym terytorium, takich jak baza lotnicza w Engelsie, lecz także z obroną powietrzną sztabów polowych w pobliżu linii frontu na Ukrainie.
Wszystkie te informacje zdają się potwierdzać starą zasadę, że pierwszym krokiem do zwycięstwa jest zapanowanie w powietrzu. O ile na początku Rosjanie mieli tu zdecydowaną przewagę, o tyle teraz, także dzięki polskim piorunom oraz coraz większej liczbie zaawansowanych technologicznie dronów, te siły się wyrównały. Warunkiem zwycięstwa oprócz niezłomności ducha Ukraińców jest napływ nowych technologii. Byłby to pierwszy raz w historii, gdyby o losie wojny w tak dużym stopniu przesądziły drony.