Dawne Ateny Wołyńskie, historyczny Krzemieniec na Ukrainie powitał nas piękną śnieżną pogodą. Miasteczko, tak ważne dla kultury polskiej oraz całej dawnej Rzeczypospolitej, położone jest pomiędzy pagórkami i pejzażem przypomina trochę krajobraz lewantyński. Jednak tym razem to nie podziwianie Kresów czy wspominanie Juliusza Słowackiego przywiodło mnie na Ukrainę, lecz bożonarodzeniowa harcerska Akcja Paczka.
Na Ukrainę udałem się z podharcmistrzem Dawidem Zimnowodzkim ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Towarzyszyła nam druhna podharcmistrzyni Adrianna Biernacka. Tegoroczna Akcja Paczka jest z oczywistych względów inna. Do czasów pandemii w okresie bożonarodzeniowym harcerze z całej Polski jeździli na Białoruś i Ukrainę do Polaków, którzy pozostali na swojej ojczystej ziemi, ale w wyniku II wojny światowej już nie w Polsce, bo ta została przesunięta na zachód kosztem ziem za Bugiem i Sanem. Repatriacja do „nowej”, „ludowej” lub „lubelskiej” Polski w powojennych granicach nie zawsze była możliwa. Władza sowiecka utrudniała wyjazdy Polakom do kontrolowanej i tak przez siebie Polski. Ważne było to, żeby w wyniszczonym kraju były ręce do pracy w kołchozach, dlatego też około miliona etnicznych Polaków zostało obywatelami sowieckimi.
Po rozpadzie Związku Sowieckiego harcerze zaczęli odwiedzać polskie rodziny na Kresach. Skromny podarunek, składający się z produktów spożywczych i środków czystości, jest wyrazem tego, że kolejne pokolenie Polaków pamięta i niejako oddaje hołd rodakom na Kresach. Niemniej bardzo trudne warunki materialne na Ukrainie i Białorusi sprawiają, że ten symboliczny gest jest bardzo realną pomocą, szczególnie dla osób starszych, schorowanych, ale zawsze pamiętających o swoim pochodzeniu i nierzadko płacących za to dużą cenę.
Niestety z powodu pandemii wyjazdy na Ukrainę ustały. Podobnie jak na Białoruś, tyle że tam w związku z sytuacją polityczną. Na Ukrainę wracamy, lecz z oczywistych względów Akcja Paczka musi odbyć się bez młodzieży, której głównym zadaniem było zebranie i przygotowanie podarków u siebie w parafiach czy innych miejscach udostępnionych przez osoby prywatne lub władze lokalne.
– Ja z Akcją Paczka jeżdżę co roku od ponad 10 lat. Od wybuchu wojny byłem na Ukrainie z pomocą trzeci raz. Z kolei do Krzemieńca dwa razy zawieźliśmy pomoc humanitarną ze 145 Warszawską Drużyną Wędrowników. A teraz cały szczep zbierał dary i przygotowywał świąteczne paczki w ramach ogólnopolskiej akcji Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej – mówił podharcmistrz Zimnowodzki.
Wcześniej paczki były roznoszone po domach, dzięki czemu dochodziło do międzypokoleniowych spotkań pomiędzy młodzieżą z Polski i Polonią na Kresach. Była to lekcja patriotyzmu dla młodego pokolenia i ważny gest, pokazujący, że Polska o nich pamięta. Tym razem było to niemożliwe. 250 paczek dojechało do Krzemieńca drogą śnieżną i wyboistą, ale – co najważniejsze – spokojną pomimo tego, co się dzieje na południu i wschodzie kraju.
Zadaniem harcerzy było dostarczenie paczek do dwóch punktów w Krzemieńcu – kościoła pod wezwaniem św. Stanisława oraz polskiej szkoły przy Towarzystwie Odrodzenia Kultury Polskiej im. Juliusza Słowackiego, którego prezesem jest Marian Kania. Miejscowa młodzież oraz pracownicy towarzystwa sprawnie rozładowali większość paczek. Na miejscu posegregowali je, zorganizowali dystrybucję i bezpośrednią dostawę. Praca szła sprawnie, a jako że była niedziela, pojawiła się okazja, aby przez chwilę porozmawiać z miejscowymi Polakami po mszy św., którą odprawił w językach polskim i ukraińskim ks. Łukasz Grochla.
Msza w zabytkowym kościele z XIX w. była wzbogacona o oprawę muzyczną zespołu dziecięcego. Podczas ogłoszeń parafialnych, dzięki uprzejmości proboszcza, podharcmistrz Zimnowodzki zaprosił Polaków oraz osoby z rodzin polsko ukraińskich po świąteczną paczkę. Było to niezwykle ważne, że paczka przysługuje nie tylko etnicznym Polakom, ale wszystkim, dla których polskość to kwestia tożsamości kulturowej. Wszak historia tych ziem zna wielu wybitnych Polaków o wieloetnicznych korzeniach, wystarczy wspomnieć choćby Juliusza Słowackiego, który jako polski Ormianin (po kądzieli) był goszczony w klasztorze ormiańskim w Ghazir w górach Libanu. I to tam napisał „Anhellego”.
– Święta Bożego Narodzenia u nas są inne niż w Europie – to trzeba podkreślać – mówiła jedna z parafianek. Inna wyznała, że modli się za Polskę codziennie, i niemalże ze łzami w oczach dziękowała za to, co Polska i Polacy robią dla Ukrainy. Tymczasem miłe rozmowy przerwało coś, co do tej pory widziałem tylko na filmach. W mgnieniu oka wszyscy ludzie padli na kolana wzdłuż jezdni na ośnieżonym chodniku. Przez Krzemieniec przejechały trumny z poległymi żołnierzami. Bohaterowie wracają z wojny w karawanie udekorowanej ukraińskimi flagami. Po chwili wróciliśmy do przekazywania paczek. Uderzające, że przychodzą po nie kobiety, dzieci i starcy. Podobnie wyglądają ulice. Mężczyźni poszli na wojnę….
Droga z Krzemieńca do granicy wiodła przez Dubno, Łuck i Włodzimierz Wołyński. Na granicy spotkaliśmy przedstawicieli innych organizacji, którzy wieźli dary na Ukrainę. Kolejka i oczekiwanie na przekroczenie granicy, dzięki załatwieniu formalności przez Fundację Pomoc Polakom na Wschodzie, i tak bardzo krótkie. Po przekroczeniu Bugu jesteśmy w Polsce. Można to stwierdzić choćby po oświetleniu domów czy obiektów publicznych, co mocno kontrastuje z drugą stroną Bugu. W drodze powrotnej do Warszawy rozmawiamy o tym, co może być w przyszłym roku, czy harcerze będą mogli przyjechać, czy może kierunek białoruski będzie dostępny…
Cokolwiek przyszłość przyniesie, pewne jest, że w tej czy innej postaci harcerska bożonarodzeniowa Akcja Paczka pojawi się na Kresach.