Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Z Bachmutu przez Rzeszów do Waszyngtonu

Ubiegłotygodniowa wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych była ważnym symbolem nagłośnienia inwazji rosyjskiej za oceanem. Prezydent Ukrainy nie uzyskał wszystkiego, czego chciał, ale i tak otrzymał znaczące wsparcie w postaci systemu Patriot i amunicji. Przy okazji ukraiński przywódca potwierdził, że Polska jest najbliższym sojusznikiem Ukrainy. Świadectwem tego było spotkanie z Andrzejem Dudą w Rzeszowie.

Wyjazd Wołodymyra Zełenskiego z ostrzeliwanej codziennie ojczyzny i lot z terytorium Polski samolotem należ?cym do Stan?w Zjednoczonych nale?y ju? uzna? za sukces. O?jego skali ?wiadczy?a zreszt? reakcja rosyjskiej propagandy, kt?ra atakowa?a przyw?dc? Ukrainy jak w?ciek?y pies. Maria Zacharowa, rzeczniczka MSZ Federacji Rosyjskiej, nazwa?a go nawet? ?sukinsynem Zachodu?. ? Czy s?yszeli?cie co? o?negocjacjach, o?jakiejkolwiek komunikacji z?Rosj?? Oczywi?cie, ?e nie. Ze?enski publicznie wypowiada? si? o?naszym kraju w?chamski spos?b ? dodawa?a w?histerycznym tonie.
ącym do Stanów Zjednoczonych należy już uznać za sukces. O jego skali świadczyła zresztą reakcja rosyjskiej propagandy, która atakowała przywódcę Ukrainy jak wściekły pies. Maria Zacharowa, rzeczniczka MSZ Federacji Rosyjskiej, nazwała go nawet… „sukinsynem Zachodu”. – Czy słyszeliście coś o negocjacjach, o jakiejkolwiek komunikacji z Rosją? Oczywiście, że nie. Zełenski publicznie wypowiadał się o naszym kraju w chamski sposób – dodawała w histerycznym tonie.

Bezpieczniejsze niebo nad Ukrainą

Pomoc od Amerykanów dla broniącego się Kijowa będzie znacząca, więc nic dziwnego, że władzom na Kremlu puszczają nerwy. To 1,85 mld dol. dodatkowych środków w postaci systemu obrony powietrznej Patriot, amunicji artyleryjskiej oraz broni Joint Direct Attack Munition, zmieniającej zwykłe pociski rakietowe w bomby precyzyjnego rażenia. Zestawy Patriot pomogą strzec ukraińskiego nieba, narażonego na rosyjskie ataki. W okresie świąt Bożego Narodzenia Rosjanie nie mieli skrupułów i atakowali budynki mieszkalne Chersonia przy pomocy zakazanych pocisków fosforowych. Stałym zagrożeniem dla naszego wschodniego sąsiada są irańskie drony, choć z biegiem czasu ukraińskie wojsko zaczęło sobie radzić coraz lepiej ze śmiercionośnymi bezzałogowcami wroga.

Wołodymyrowi Zełenskiemu nie udało się nakłonić Joego Bidena do dostarczenia systemu ATACMS, którego pociski mogłyby trafiać cele oddalone do 300 km od Ukrainy. Biały Dom obawia się nie tylko eskalacji wojny – wszak Ukraińcy działają umiejętnie, prawdopodobnie wzniecając po kryjomu „pożary” na terenie Federacji Rosyjskiej, a zatem mogliby użyć tej broni, planując ofensywę na Krym, a niekoniecznie do ataków zaczepnych na ziemiach nieprzyjaciela. Administracja Stanów Zjednoczonych nie chce stracić broni wartej kilkaset milionów dolarów. Jasne jest, że ATACMS na froncie stałby się priorytetowym celem dla armii Władimira Putina.

Nie ma zgody na zgniły kompromis

Co było tak istotne w trakcie wizyty Zełenskiego w USA, oprócz systemu Patriot? Przywódca miał okazję do nagłośnienia ukraińskiej sprawy w Kongresie i przekonania jeszcze nieprzekonanych kongresmenów, którzy już wiele tygodni temu zachęcali do obcięcia wsparcia dla walczącego narodu. Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to przemówienie prezydenta Ukrainy musiało do niego trafić. Bez wsparcia Amerykanów, głównie militarnego, Ukraina nie dałaby rady obronić Kijowa, a następnie odbić Charkowszczyzny, ogromnej części obwodu donieckiego, Chersonia, a teraz prowadzić kontrofensywy na Ługańszczyźnie.

USA i NATO – w które wkomponowała się już armia ukraińska – muszą pomagać naszym wschodnim sąsiadom do końca, aż do wyzwolenia Krymu. Po drugie komunikaty płynące z Waszyngtonu po wizycie Zełenskiego są jasne: nie będzie żadnego paktowania z Moskwą. Takiego scenariusza chciałyby rządy Niemiec i Francji, wraz z absurdalnymi „gwarancjami bezpieczeństwa”. Powrót do tego, co było, nie ma racji bytu w amerykańskiej strategii. USA nie po to udostępniają system Patriot i szkolą Ukraińców – a to zajmie w teorii co najmniej kilka miesięcy – żeby przywódcy z Kijowa zasiedli do stołu negocjacyjnego z ludźmi Kremla i zrzekli się ziem, za które ukraińscy żołnierze oddają życie. Jeśli „realiści” – również ci nad Wisłą – liczyli na „pacyfistyczny” zwrot Stanów Zjednoczonych, również zmęczonych wojną i mających dodatkowo na oku kryzys wokół Tajwanu, to musieli się przeliczyć.

Po trzecie wreszcie Zełenski pokazał światu, że to Polska jest – obok USA – najbliższym sojusznikiem Ukrainy. W debacie publicznej prorosyjscy, a już z pewnością chłodno nastawieni do walczących Ukraińców publicyści często utyskują, jak to Warszawa jest niedoceniana, a relacje w polityce międzynarodowej między naszymi państwami niesymetryczne, biorąc pod uwagę skalę niesionej pomocy sąsiadowi. Zełenski sprawnie wytrącił ten argument krytykom. To nie Berlin, Paryż, czy nawet Londyn jest najbliższą dla Kijowa stolicą – jest nią Warszawa.

Absurdalną „wrzutką” w polskie służby

Jeden z dziennikarzy Radia Zet nie mógł się powstrzymać i opublikował informację o tym, że strona polska nie wiedziała, czym podróżuje Zełenski z Ukrainy, bo za całą logistykę odpowiadali nieufni wobec Polaków Amerykanie. Otóż Jasionka jest międzynarodowym hubem, a jasne jest, że za bezpieczeństwo tak wysoko postawionego gościa Stanów Zjednoczonych odpowiada kraj docelowy. Poza tym jak ta teoria ma się do przylotu Zełenskiego do Rzeszowa już po wizycie w USA? Dzień wcześniej polskie służby o niczym nie wiedziały, ale między rozmowami Wołodymyra Zełenskiego z ­Joem Bidenem a wygłoszonym orędziem w Kongresie rządy Polski i Ukrainy dopięły wizytę na ostatni guzik? Absurd – takie kwestie ustala się dużo wcześniej.

Czemu zatem miała służyć ta „wrzutka”? Podsycaniu niechęci do polskich władz. Z jednej strony można było okładać polskie służby za to, że nie panują nad niczym po kompromitującym wystrzale z granatnika przez komendanta głównego policji gen. Jarosława Szymczyka. Z drugiej – w bój ruszyli prorosyjscy komentatorzy i internauci, dokopując rządowi. Dwie pieczenie na jednym ogniu – brawo! Jeśli nie mam racji – dlaczego autor opowieści dziwnej treści nie kontynuował tego tematu? Przecież brak zaufania do Polski ze strony najbliższego sojusznika to temat nie na jeden, ale na dziesięć tekstów.

Jak to z patriotami było

Jest jeszcze jedna kwestia. Dobrze się stało, że Amerykanie przekażą patrioty Ukraińcom. Z kolei nasz kraj uzyska niemiecki system przeciwlotniczy. Na początku, po złożeniu propozycji niemieckiej, szef MON Mariusz Błaszczak zaproponował, by patrioty zostały dostarczone na zachodnią Ukrainę. Zrobił to co prawda z gracją słonia w składzie porcelany, bo najpierw zaakceptował w pełni pomysł Berlina. Dopiero następnego dnia oświadczył, że po ostrzałach rakietowych i w związku z wybuchem w Przewodowie system bardziej przyda się Ukrainie, chroniąc też polskie niebo.

Pomijając tę niekonsekwencję, polski rząd ustawił Berlin w narożniku. Prasa w kraju zachodniego sąsiada mocno zakwestionowała taktykę minister obrony Niemiec Christine Lambrecht – oskarżyła ją o ujawnienie propozycji, która powinna pozostać w zaciszu gabinetów, a później o niechęć do intensywnego wspierania Kijowa. Szef NATO Jens Stoltenberg wyraźnie odrzucił bajdurzenia rządu w Berlinie, jakoby dostarczenie systemów obrony przeciwrakietowej musiało uzyskać akceptację wszystkich krajów Paktu Północnoatlantyckiego. – Leży to w gestii państw członkowskich – odpowiadał. Finalnie amerykańska broń trafi na Ukrainę, a niemiecka – do Polski. Osłabione z tej rozgrywki wyszły Niemcy.

Pomijając zatem różne opinie na temat polsko-niemieckiego sporu o patrioty, efekt jest korzystny dla zainteresowanych stron: zarówno państwo ogarnięte wojną, jak i kraj przyfrontowy uzyskają to, czego chciały. Ukrainę trzeba dozbrajać, byśmy nie graniczyli bezpośrednio z czołgami Putina i by obrazki z Przewodowa już się nie powtórzyły.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek