Zachód ma niewielkie pojęcie, jak wielkie tragedie dotknęły Europę Środkowo-Wschodnią za sprawą Rosji. Owszem, część ich elit i społeczeństw zna fakty i daty. Ale co innego mieć wiedzę szkolną, co innego przeżyć coś na własnej skórze.
Jednym z takich doświadczeń, nieznanych rozkochanej zbyt długo w Rosji zachodniej Europie jest hołodomor – wielki głód na Ukrainie. Wedle stalinowskiej logiki to nie była już zbrodnia, lecz statystyka. Nie ma jednak wątpliwości, że nie był to wyłącznie problem bolszewickiej mentalności tyrana. Za chęcią złamania Ukrainy stał wielkoruski szowinizm, strach przed niepokornymi narodami zamieszkującymi najżyźniejsze ziemie tej części Europy. Dziewięćdziesiąt lat później oglądamy rzecz straszliwie podobną. Rosjanie z premedytacją chcą doprowadzić do katastrofy humanitarnej na Ukrainie. Prowadzą wojnę totalną w swoim może i siermiężnym, ale tragicznie skutecznym dla ludności cywilnej Ukrainy wydaniu. Zniszczyć i złamać – Rosja burzy, pali, morduje niezależnie od tego, czy jest carska, bolszewicka, jelcynowska czy putinowska. I jak zwykle to Europa Wschodnia płaci za serdeczne relacje, podszyte chciwością, między Moskwą a paroma europejskimi stolicami.