To bardzo ciekawy sojusz. Uliczny zadymiarz ma uzyskać miejską reprezentację w przynudzającym, lecz raczej spokojnym krakowskim inteligencie, a ten na jego plecach ma przemknąć na listę, która Kołodziejczaka przytuli. Lider AgroUnii nie dba o swoją wiarygodność, Gowin z kolei pokazał, że potrafi znieść niemal każde upokorzenie, by pobyć w obozie władzy lub dla szansy na władzę. A jednak czegoś takiego nasza polityka chyba jeszcze nie widziała. Gowin niewątpliwie przeszedł długą i trudną drogę, ale że może ona doprowadzić go aż na chłopskie protesty z nutą ruskiej propagandy – tego nikt chyba nie przewidział.