Retoryka Donalda Tuska staje się coraz bardziej spójna. Z jednej strony widzimy zapowiedź politycznego terroru, oczywiście na miarę możliwości Platformy Obywatelskiej. Nie miejmy jednak złudzeń: tego będzie chciała niemała część wyborców totalnej opozycji. Druga sprawa: coraz wyraźniejsze sygnały nowej terapii szokowej.
Tusk w weekend powiedział rzecz pozornie błahą, ale w polskich warunkach istotną: mówił o powiązaniu świadczeń społecznych z ciężką pracą. Brzmi to dobrze, jak wiele neoliberalnych sloganów o własności, wolności i pracy. W praktyce III RP sprowadzało się właśnie do krzywdy ludzi ciężko pracujących, zaharowanych – tyle że pozostających poza orbitą zainteresowania lewicowo-liberalnych elit. Połączenie politycznej wendety na PiS i ukaranie socjalno-konserwatywnego elektoratu krótkoterminowo opłaci się Platformie. Ale będzie skrajnie nieodpowiedzialne w tak niestabilnym otoczeniu geopolitycznym. Wzrost napięć społecznych i politycznych będzie sprawnie rozgrywany przez agenturę ze wschodu i zachodu. Donald Tusk być może odzyska władzę, ale państwo przez niego kierowane podryfuje w stronę rozpadu. Co to go obchodzi, on ma unijną emeryturę w garści.