Turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan entuzjastycznie zareagował na propozycję Władimira Putina, aby Turcja stała się hubem przesyłowym rosyjskiego gazu płynącego od południa do Europy. Erdoğan zapowiedział, że niezbędne badania i prace nad tym projektem ruszą bezzwłocznie.
Kreml szuka alternatywnej wobec Nord Streamu ścieżki dla swoich surowców, pozwalającej ominąć Skandynawię i Europę Środkową. Mimo entuzjazmu Ankary realizacja projektu jest wątpliwa. Na przeszkodzie stoją sankcje oraz słabość gospodarek Turcji i Rosji. Dodatkowo polityczna przyszłość Erdoğana (tak jak Putina) jest niepewna po przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Z kolei zacieśnianie współpracy energetycznej z Rosją stawiałoby Turcję w trudnej sytuacji względem Zachodu, a także Bliskiego Wschodu. Państwa Zatoki Perskiej, a także Egipt, Izrael, Cypr i Grecja chcą rozpocząć sprzedaż oraz tranzyt gazu z pominięciem Turcji, przez co polityka Erdoğana w basenie Morza Śródziemnego i wobec Grecji okazałaby się całkowitym fiaskiem. Turecka opozycja już zapowiedziała reorientację polityki na bardziej prozachodnią po wygranych wyborach w 2023 r.