W czterech okupowanych regionach Ukrainy kończy się dzisiaj głosowanie w referendach. Doradca prezydenta Zełenskiego Michajło Podolak zapowiedział, że Ukraińcy, którzy pomagali w ich organizacji, poniosą konsekwencje.
O zorganizowaniu referendów „zjednoczeniowych” na okupowanych terenach mówiło się od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Zorganizowano je jednak pospiesznie dopiero po tym, kiedy ukraińska kontrofensywa osiągnęła oszałamiające sukcesy na froncie. Ostatecznie za przyłączeniem do Rosji „zagłosowali” mieszkańcy Chersonia, Ługańska, Doniecka i Zaporoża, stanowiących ok. 15% terytorium Ukrainy. Żadna z tych prowincji nie jest w pełni kontrolowana przez Rosjan.
W to, że to referenda będą uczciwe, nikt tak naprawdę nie wierzy. Pojawiły się już doniesienia, że mieszkańcy są zmuszani do głosowania za akcesją. Do mediów społecznościowych trafiają liczne nagrania pokazujące urzędników wyborczych, którzy nachodzą mieszkańców w domach – w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy lub członków organizacji paramilitarnych – i zmuszają ich do oddania głosu, w sposób jawny. Zachód spodziewa się, że Rosja ogłosi, iż większość mieszkańców chce przyłączenia do Rosji, a Putin poinformuje o tym 30 września, na kiedy zaplanowano jego przemówienie do narodu.
Ukraina od początku twierdzi, że nie uzna wyników, a ewentualna aneksja nie sprawi, iż zrezygnuje z prób odbicia swojego terytorium. Teraz Podolak, w wywiadzie dla szwajcarskiej gazety "Blick", powiedział, że ukraińscy kolaboranci, którzy pomogli Rosjanom w organizacji tych referendów, nie unikną konsekwencji. „Mamy listy nazwisk osób, które były w jakiś sposób były zaangażowane. Mówimy o setkach kolaborantów” - stwierdził - „Będą ścigani za zdradę. Grożą im wyroki więzienia o długości co najmniej pięciu lat”.
Oprócz tego Wielka Brytania objęła sankcjami 33 osoby, które były zaangażowane w ich organizację. Nowe sankcje objęły m.in. Siergieja Jelisiejewa, nominowanego przez Rosję szefa władz obwodu chersońskiego, Iwana Kusowa, ministra edukacji tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej, Jewgienija Sołncewa, wicepremiera tzw. Donieckiej Republiki Ludowej czy też Jewhena Bałyckiego, rosyjskiego szefa obwodu zaporoskiego. Sankcjami objęto też firmę IMA Consulting – ulubioną agencję PR Putina – która organizowała kampanie publiczne zachęcające do udziału w głosowaniach, a także drukującą państwowe dokumenty firmę Goznak.
W wydanym przy okazji tych sankcji oświadczeniu stwierdzono, że Wielka Brytania nigdy nie uzna wyników tych sfingowanych referendów i nie zgodzi się na aneksję suwerennego terytorium Ukrainy. Podkreślono, że Ukraińcy w referendum z 1991 roku jasno stwierdzili, że nie chcą być częścią Rosji, a ich bohaterski opór przeciwko okupantom pokazuje, iż nic się w tym temacie nie zmieniło.
"Fikcyjne referenda przeprowadzane pod lufą karabinu nie mogą być wolne ani sprawiedliwe i nigdy nie uznamy ich wyników. Są one kontynuacją wyraźnego schematu przemocy, zastraszania, tortur i przymusowych deportacji na obszarach Ukrainy, które zajęła Rosja”
- skomentował minister spraw zagranicznych James Cleverly - „Dzisiejsze sankcje będą wymierzone w tych, którzy stoją za tymi fikcyjnymi głosowaniami, a także w osoby, które nadal wspierają agresywną wojnę rosyjskiego reżimu. Stoimy razem z narodem ukraińskim i nasze wsparcie będzie trwało tak długo, jak będzie to potrzebne do przywrócenia suwerenności (nad zajętymi obszarami)".