- W Polsce „robol” ma mało zarabiać, bo tak tworzy swoje zyski postpeerelowski przedsiębiorca. W Europie biznes wie, że pracownik to także klient i konsument jego towarów. Kontynuatorzy PRL-u wmówili Polakom, że związek zawodowy to przeszkoda w rozwoju. A "Solidarność" przypomina, że jeśli szanujemy siebie jako wspólnotę narodową, to powinniśmy pracowników traktować jak obywateli - mówi portalowi niezalezna.pl dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog, PAN.
Zaczynają się w Warszawie Ogólnopolskie Dni Protestu. Nasuwa się pytanie czy oszukani przez władzę Polacy włączą się w te działania uznając że związkowcy protestują również ich prawa do godnego życia? Czy udało go się skutecznie „Solidarność”, poprzez różne zagrania rządu i mediów „oddzielić” od reszty społeczeństwa?
- Istota problemu wymaga zrozumienia dwóch faktów; po pierwsze, że to niezależny, samorządny i masowy (9 mln członków) związek zawodowy przeprowadził w Polsce ważną zmianę sprzyjającą niepodległości, wolności i modernizacji kraju. I po drugie, że ten sam związek został w ciągu ostatnich kilku lat sprowadzony – mówię tutaj o debacie publicznej, elitach opiniotwórczych i elitach władzy wspierających słabą demokrację – do roli symbolu PRL i socjalizmu. Udało się narzucić Polakom narrację o związkach zawodowych, które blokują nowoczesność.
To się okazało skuteczne?
- Pokazuje to liczba członków NSZZ „S”.
„Solidarność” jednak ciągle walczy o normalną Polskę.
- Tak, bo jej rola się nie zmieniła, jeśli chodzi o niepodległość, o demokrację, o społeczeństwo obywatelskie. To była i nadal jest ważna instytucja, w której wyrażają się prawa obywateli. Bowiem prawa pracownicze to część naszych praw obywatelskich.
Dlaczego związki są dziś tak istotne ze swoimi hasłami?
- Bo dzisiaj wyraźniej widać, jakie są konsekwencje zgody na odebranie nam tego ważnego instrumentu wpływu na rządzących państwem i gospodarką. W Europie ludzie pracują w cywilizowanych i godnych warunkach także dlatego, że o prawa pracownicze dbają związki zawodowe. W Polsce pracodawca ceni pracownika tylko za to, że może go w każdej chwili wyrzucić, w Europie szanuje się go za dobrą pracę. W Polsce „robol” ma mało zarabiać, bo tak tworzy swoje zyski postpeerelowski przedsiębiorca. W Europie biznes wie, że pracownik to także klient i konsument jego towarów. Kontynuatorzy PRL-u wmówili Polakom, że związek zawodowy to przeszkoda w rozwoju. A "Solidarność" przypomina, że jeśli szanujemy siebie jako wspólnotę narodową, to powinniśmy pracowników traktować jak obywateli. Jan Paweł II nauczał; praca jest powołaniem, jest godnością, sensem życia, a relacje między pracodawcą a pracownikiem nie mogą być oparte na asymetrii, w której pracownik to robol a pracodawca - pan zysków, dla którego praca to tylko „koszty”. Z sondaży CBOS wynika jednak, że „normalni” Polacy coraz częściej uważają, że związki w Polsce są za słabe i powinny odgrywać większą rolę. Paradoks polega na tym, że także elity konserwatywno-liberalne pomogły establishmentowi władzy i „politycznego” biznesu III RP skutecznie zablokować demokratyczne mechanizmy kontroli władzy, czyli związki zawodowe, osłabiając zarazem działania społeczeństwa obywatelskiego.
Wybiera się pani na dni protestu w Warszawie?
- Mam nadzieję jutro przyjść. Ale wybieram się także na XV Ogólnopolski Zjazd Socjologów, od dzisiaj obradujących w Szczecinie pod bardzo znamiennym hasłem „Co po kryzysie?”.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jarosław Wróblewski