Do tej pory udało nam się zidentyfikować 80 proc. polskich ofiar II wojny światowej, których mózgi trafiły do kolekcji Juliusa Hallervordena, oraz odtworzyć w mniej lub bardziej szczegółowy sposób ich biografie. Nie udało nam się jeszcze dotrzeć do rodzin polskich ofiar. Odnalezienie żyjących wciąż krewnych jest szczególnie trudne z powodu szczątkowego charakteru zachowanych źródeł z okresu II wojny światowej - mówi w rozmowie z "GPC" dr Michał Palacz, historyk medycyny, pracownik naukowy na Oxford Brookes University.
Olga Doleśniak-Harczuk: Kiedy w czerwcu 2017 r. startował projekt „Opferforschungsprojekt”, poprosiłam prof. Paula Weindlinga o informację o obywatelach Polski, których mózgi przekazano niemieckim zakładom anatomii, a których tożsamość udało się ustalić już w tamtym czasie. I pięć lat temu były to personalia dwóch osób: Czesława Rokwicza, lat 20, straconego w więzieniu karnym w Monachium-Stadelheim 28 listopada 1941 r. i Zygmunta Żagowskiego straconego w wieku lat 27, miejsce egzekucji nieznane. Później udało się ustalić personalia jeszcze jednego obywatela Polski, Jana Grzesiaka (1912–1940). Poza tym w materiałach jest m.in. mowa o „co najmniej 20 ofiarach tyfusu z Warszawy, które nie były pochodzenia żydowskiego i zmarły w szpitalu dla pacjentów zakaźnych przy ul. Chocimskiej, wspomina się również o polskich robotnikach przymusowych straconych przez ścięcie. Czy poza wspomnianymi osobami udało się Państwu ustalić tożsamość jeszcze innych polskich ofiar?
Udało nam się do tej pory ustalić tożsamość 175 obywateli polskich, których preparaty mózgowe w czasie II wojny światowej trafiły do neuropatologicznych kolekcji Instytutu Badań nad Mózgiem im. Cesarza Wilhelma w Berlinie lub Instytutu Psychiatrii im. Cesarza Wilhelma w Monachium, w tym: 128 Żydów (51 kobiet i 77 mężczyzn) i 22 Polaków (10 kobiet i 12 mężczyzn), którzy zmarli na tyfus w Warszawie w latach 1940–1941; 9 Żydów (5 kobiet i 4 mężczyzn), 3 Polaków (2 kobiet i 1 mężczyzny) i 1 etnicznego Niemca, którzy zmarli na tyfus lub inne choroby w Lublinie w latach 1940–1941; 2 Polaków (1 kobiety i 1 mężczyzny), którzy zmarli na tyfus w Częstochowie w 1940 r.; 1 osoby pochodzenia żydowskiego, która zmarła na tyfus w Radomiu w 1940 r.; 4 polskich jeńców wojennych, którzy zmarli na różne choroby w latach 1940–1941; 4 polskich robotników przymusowych, których skazano na śmierć za różne przestępstwa i stracono w więzieniu w Monachium-Stadelheim w latach 1941–1942; 1 polskiej robotnicy przymusowej, która zmarła w Berlinie w 1943 r.
Zdecydowana większość „polskich mózgów” znalazła się w kolekcji prof. Juliusa Hallervordena z Instytutu Badań nad Mózgiem im. Cesarza Wilhelma w Berlinie i trafiła po wojnie do Instytutu Badań nad Mózgiem im. Maxa Plancka we Frankfurcie nad Menem, gdzie znajdowały się co najmniej do połowy lat 60. Mózgi 4 straconych robotników przymusowych oraz 1 jeńca wojennego trafiły do kolekcji prof. Willibalda Scholza z Instytutu Psychiatrii im. Cesarza Wilhelma w Monachium. Preparaty te zostały po wojnie „odziedziczone” przez Instytut Psychiatrii im. Maxa Plancka w Monachium. Z kolei mózg 1 polskiego jeńca wojennego trafił do kolekcji prof. Hugona Sptatza z Instytutu Badań nad Mózgiem im. Cesarza Wilhelma w Berlinie, jednak powojenny los tego preparatu pozostaje nieznany.
Nie możemy na razie ujawnić dokładnej tożsamości poszczególnych ofiar, ponieważ prace nad identyfikacją oraz odnalezieniem rodzin trwają. Jednym z problemów jest ustalenie właściwej pisowni polskich nazwisk, ponieważ często zostały one zniekształcone w niemieckich dokumentach. Na przykład podane wcześniej przez prof. Weindlina osoby naprawdę nazywały się Czesław Rokwisz i Zygmunt Łagowski. Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że zdecydowana większość zidentyfikowanych przez nas preparatów została najpóźniej na początku lat 90. usunięta z kolekcji instytutów we Frankfurcie i w Monachium, a żaden z wciąż znajdujących się w tych kolekcjach „polskich mózgów” nie jest obecnie używany do celów naukowych. Zidentyfikowane przez nas preparaty zostały wyłączone z ogólnie dostępnych kolekcji, a po zakończeniu projektu – oraz po konsultacjach z ewentualnie odnalezionymi rodzinami – zostaną prawdopodobnie pochowane w ramach uroczystego upamiętnienia ofiar.
Jak reagują rodziny ofiar, których tożsamość udało się ustalić, na wieść, że jest prowadzony tego typu projekt?
Do tej pory nie udało nam się jeszcze dotrzeć do rodzin polskich ofiar. Odnalezienie żyjących wciąż krewnych jest szczególnie trudne w tym przypadku z powodu szczątkowego charakteru zachowanych źródeł z okresu II wojny światowej. Udało nam się natomiast odnaleźć żyjących krewnych ofiar innych narodowości, których preparaty mózgowe trafiły do kolekcji Hallervordena i Scholza. Rodziny ofiar ze Szkocji, Francji oraz Szwecji wyraziły zainteresowanie naszym projektem oraz dostarczyły nam dodatkowe informacje oraz dokumenty, w tym np. fotografie, które pomogły nam w rekonstrukcji pełniejszych biografii zidentyfikowanych przez nas osób. Z kolei rodziny ofiar otrzymały od nas szczegółowe wiadomości na temat okoliczności śmierci ich bliskich. W większości przypadków były to informacje do tej pory nieznane rodzinom.
Praca, którą Państwo wykonują, ma charakter nie tylko naukowy, ponieważ wiąże się z makabrycznymi historią i okolicznościami oraz konkretnymi ludzkimi historiami. Czy przywracanie tożsamości ofiarom budzi emocje naukowców, czy w momencie, gdy udaje się ustalić tożsamość kolejnej ofiary, pojawia się pewnego rodzaju uczucie satysfakcji, że udało się komuś przywrócić imię i nazwisko?
Praca, którą wykonujemy, nie należy do najłatwiejszych i zwłaszcza na początku była emocjonalnie bardzo wyczerpująca ze względu na niemal codzienne obcowanie ze śmiercią oraz bezdusznością naukowców, którzy traktowali tragicznie zmarłych lub zabitych ludzi jako interesujące „okazy” rzadko spotykanych przed wojną chorób. Możliwość przywrócenia tożsamości i godności ludziom, którym odmawiano człowieczeństwa, daje nam jednak bodźce do dalszych poszukiwań. Ponieważ odtwarzanie biografii poszczególnych osób jest procesem bardzo skomplikowanym i mozolnym, mogącym trwać nawet kilka miesięcy, zidentyfikowanie każdej kolejnej ofiary nieetycznych badań nad mózgiem w Trzeciej Rzeszy sprawia nam zawsze nieopisaną radość.
Mógłby Pan w kilku zdaniach wyjaśnić standardową procedurę dochodzenia do prawdy o tożsamości osób, od których pobrano materiał do preparatów medycznych?
Tak jak wspomniałem, jest to proces bardzo skomplikowany i czasochłonny. Jeśli chodzi o zdecydowaną większość polskich ofiar, punktem wyjścia dla naszych poszukiwań był inwentarz tzw. Serii M, czyli kolekcji preparatów mózgowych otrzymanych przez Juliusa Hallervordena od niemieckich patologów wojskowych w czasie II wojny światowej. Dla każdego preparatu inwentarz ten zawiera numer seryjny, nazwisko, diagnozę oraz miejsce lub nazwę instytucji, skąd nadesłano dany preparat. Jednak już pierwszy rzut oka na umieszczone na liście typowo polskie kobiece nazwiska, takie jak: Borowiecka, Jakubowska czy Staszewska, zdradził nam, że wśród rzekomo wojskowych przypadków znajdować się mogą liczni cywile. Po dokładniejszym przeanalizowaniu inwentarza okazało się, że w Serii M Hallervordena znajdowało się ok. 200 mózgów z okupowanej Polski, głównie ofiar epidemii tyfusu plamistego z Warszawy, Lublina i Częstochowy.
Biorąc więc pod uwagę, że punktem wyjścia dla naszych badań były jedynie nazwiska i to często wyraźnie zniekształcone, pełna identyfikacja ofiar nie była rzeczą łatwą. Rozpoczęliśmy więc od zapoznania się z dosyć pokaźną literaturą przedmiotu oraz bardzo licznymi opublikowanymi źródłami dotyczącymi epidemii tyfusu w okupowanej Polsce. Ponieważ nigdzie nie natrafiliśmy na wzmiankę o wysyłaniu mózgów ofiar tyfusu do Berlina, rozpoczęliśmy własną kwerendę archiwalną w Polsce i w Niemczech. Po wielu dniach dokładnego przeczesywania katalogów oraz mozolnego przeglądania dziesiątek teczek i mikrofilmów w różnych archiwach na terenie Warszawy odnaleźliśmy wreszcie w Archiwum Państwowym w Warszawie oryginalne listy pacjentów zmarłych w 1940 r. na tyfus oraz inne choroby zakaźne. Porównując listy z warszawskich szpitali z inwentarzem Serii M, udało nam się zidentyfikować imię i nazwisko, płeć, wiek, wyznanie oraz ostatni adres zamieszkania ponad stu ofiar, których mózgi trafiły po śmierci do Berlina. Po kilku miesiącach udało nam się odnaleźć w niemieckim Federalnym Archiwum Wojskowym we Fryburgu Bryzgowijskim protokoły sekcji zwłok przeprowadzanych w czasie wojny w polskich szpitalach przez niemieckich patologów wojskowych. W ten sposób udało nam się zidentyfikować kolejne ofiary tyfusu z Warszawy, Lublina, Częstochowy i Radomia. Odnalezienie właściwych protokołów nie było jednak łatwe, gdyż Akademia Wojskowo-Medyczna w Berlinie katalogowała je nie według nazwisk, lecz według diagnoz. Dlatego też żeby odnaleźć protokoły sekcji zwłok ofiar tyfusu z Serii M Hallervordena, musieliśmy skopiować, a następnie dokładnie przejrzeć wszystkie znajdujące się obecnie we Fryburgu teczki oznaczone kryptonimem „K.II.2” oznaczającym tyfus plamisty. Dzięki uprzedniemu ustaleniu ostatnich adresów zamieszkania ofiar udało nam się później odnaleźć dodatkowe informacje biograficzne w księgach meldunkowych z przedwojennej Warszawy, które przechowywane są w zamiejscowym oddziale Archiwum Państwowego w Warszawie w Milanówku. W dalszej identyfikacji ofiar pomocne okazały się również internetowe bazy danych ofiar II wojny światowej, a także przedwojenne księgi adresowe i telefoniczne.
Do tej pory udało nam się w ten sposób zidentyfikować 80 proc. polskich ofiar II wojny światowej, których mózgi trafiły do kolekcji Juliusa Hallervordena, oraz odtworzyć w mniej lub bardziej szczegółowy sposób ich biografie.
Projekt ma charakter międzynarodowy zarówno ze względu na wielonarodowy skład zespołu naukowego, jak i przynależność narodową ofiar. Czy Państwa praca cieszy się zainteresowaniem mediów i opinii publicznej w krajach pochodzenia ofiar?
Z wyłączeniem Niemiec nasz projekt cieszy się raczej niewielkim zainteresowaniem mediów. Może to wynikać z tego, że okresowe rezultaty naszych badań były do tej pory prezentowane głównie na konferencjach naukowych oraz na łamach czasopism specjalistycznych. Ponadto informacje medialne na temat naszego projektu z reguły ograniczają się do ofiar tzw. eutanazji. Badania grupy oksfordzkiej pokazują jednak, że problem nieetycznego pozyskiwania preparatów mózgowych przez niemieckich neuropatologów w czasie II wojny światowej dotyczył również wielu innych grup, takich jak polscy Żydzi, alianccy jeńcy wojenni, robotnicy przymusowi czy ludzie skazani na karę śmierci w Trzeciej Rzeszy.