Pieniędzy z KPO nie ma i wszystko wskazuje na to, że nie będzie. PiS pomału zaczyna chyba oswajać się z tą myślą. Opozycja atakuje z tego powodu rząd, obronę suwerenności przedstawiając w barwach zdrady stanu. Dla jednych jest ona bezcenna, dla innych policzalna co do eurocenta.
Izabela Leszczyna mówi to samo, co kilka lat temu powiedział już Rafał Trzaskowski, wtedy potraktowany niepoważnie – że Unia zamrozi środki dla Polski, by oddać je po zmianie władzy. Leszczyna ujmuje rzecz trochę inaczej, stwierdzając po prostu, że gdy opozycja wygra, to i pieniądze popłyną. Ale czy na pewno? Skoro Polska nie dostała wcześniej środków i choć było to całkowicie bezprawne, na rympał wręcz, nic takiego się nie stało, po co teraz, w dużo większym kryzysie Unii i Niemiec dzielić się z nami czymkolwiek? Prędzej to my („my” w sensie dosłownym, Ty, Czytelniku i Czytelniczko, również) dorzucimy się do utrzymania poziomu życia bogatszych od nas, jak się to już za poprzedniej władzy nieraz działo.