Coraz wyraźniej widać, że w kwestii obrony Ukrainy Niemcy mają problem nie tylko z własnymi elitami politycznymi, lecz także częścią wyborców, która jak najszybciej zakończyłaby wojnę i wróciła do normalnych kontaktów biznesowych z rosyjskim agresorem.
Na własnej skórze poczuł to minister gospodarki Robert Habeck, wygwizdany przez kilkuset słuchaczy w Bayreuth w Bawarii w momencie, gdy oskarżał Rosję o szantaż gazowy. Niestety, zaostrza się głęboki podział ws. udzielanej pomocy – nie tylko w obrębie rządu Olafa Scholza, lecz także w społeczeństwie niemieckim. Tańszy gaz ma popłynąć w rurach, i kropka, nawet kosztem utraty terytoriów okupowanego kraju – tak uważa niemal połowa Niemców. Kiepska to perspektywa dla Kijowa i Warszawy, bo o powodzeniu inwazji i dalszych krokach Putina mogą zadecydować nie tylko zachodnie czołgi i pociski, ale polityczne decyzje Berlina i Paryża.