Już 2016 r. szczyt NATO w Warszawie uznał cyberprzestrzeń za nowy obszar wojny. Prowadzona przez Rosję operacja „Ghostwriter” jest jednym z frontów w napaści Putina na wspólnotę Zachodu, a Polska stanowi dziś kluczowy element pomocy walczącej Ukrainie. W oczywistym interesie Moskwy jest więc wyłączenie naszego kraju poprzez rozognienie politycznych emocji i podziałów poza granicę skutecznego funkcjonowania państwa. Opisana przez międzynarodowych ekspertów polska odsłona tej większej operacji kryje się pod pismackim określeniem „mejle Dworczyka”, a samo włamanie do skrzynki mejlowej stanowi jedynie punkt wyjścia do dalszej kampanii dezinformacji i dezintegracji.
Oprócz bowiem (często błahych) treści autentycznych pojawia się możliwość kreowania rzekomych informacji będących kłamstwem wypreparowanym na potrzeby wojny Putina. Jedyną obroną przed tą falą dezinformacji o potencjalnie katastrofalnych skutkach jest ignorowanie informacji, których wyłącznym źródłem jest ruska aplikacja, niezależnie od tego, którego z polityków dotyczą. Ci politycy i pracownicy mediów (gdzie zasada dwóch źródeł?), którzy z takich wątpliwych rewelacji czynią narzędzie politycznego ataku, mogą sobie na czole napisać akronim GRU.