Pawła Wojtunik, szef CBA którego próbowano zabić ochrania Biuro Ochrony Rządu - ustaliła niezalezna.pl. Ktoś poluzował śruby przy kole samochodu szefa CBA - ujawnił dzisiaj "Super Express". Jakim cudem sprawcy mogli niepostrzeżenie dostać się do auta szefa służby specjalnej, na dodatek pilnowanego przez funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. - Pan Wojtunik chciał być tego dnia sam - twierdzi w rozmowie z niezalezna.pl major Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. I mówił to na poważnie!
Incydent sprzed dwóch tygodni był dotychczas skrzętnie skrywany. Ujawnił go dopiero dzisiaj "Super Express", który napisał, że w niedzielę 28 lipca Wojtunik razem z córką wsiadł do prywatnego renault espace.
"Szef CBA jedzie w kierunku Żyrardowa odebrać swoją drugą córkę z kolonii. Na rogatkach Warszawy zaczyna słyszeć dziwne dźwięki, wydobywające się z lewego przedniego koła. Zatrzymuje samochód na poboczu i sprawdza koło. Okazuje się, że w kole ma odkręcone 5 śrub" - napisał "SE".
Próbowaliśmy zweryfikować te informacje i zadzwoniliśmy do Jacek Dobrzyński, rzecznika Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Nie był zbyt rozmowny. Niemal na wszystkie pytania odpowiadał w ten sam sposób.
- O wszelkich incydentach związanych z bezpieczeństwem szefa CBA informujemy BOR. Tam proszę dowiadywać się - tłumaczył.
Warto przypomnieć, że Wojtunik przeszedł do CBA z Centralnego Biura Śledczego, gdzie zajmował się rozpracowywaniem przestępczości zorganizowanej i gangsterzy rzekomo mieli wydać na niego wyrok śmierci. Dlatego ówczesny minister spraw wewnętrznych przyznał Wojtunikowi ochronę BOR.
Major Dariusz Aleksandrowicz potwierdził nam doniesienia "Super Expressu", ale...
- Na pewno stwierdzono poluzowanie się śrub, nie wiemy jednak, czy ktoś to zrobił celowo. Sprawą zajmuje się prokuratura, która wszczęła postępowanie z urzędu, bo Paweł Wojtunik nie złożył zawiadomienia - wyjaśnia rzecznik BOR-u.
Dociekaliśmy, jak to mogło się stać, że szef jednej z największych służb specjalnych w Polsce, poruszał się niesprawnym samochodem. A jeśli była to próba zamachu, to jakim cudem bandyta dotarł do auta Wojtunika i miał tyle czasu, że odkręcił aż pięć śrub. Wygląda to na kolejką kompromitującą wpadkę Biura Ochrony Rządu. Oczywiście, jego rzecznik widzi sprawę inaczej.
- To nie był samochód służbowy - tłumaczy mjr Aleksandrowicz. -
Tamtego dnia Paweł Wojtunik chciał spędzić czas w gronie rodziny i zrezygnował z ochrony - dodaje.
- Po tym incydencie, i pogróżkach, ochrona została zmieniona i wzmocniona - podkreśla rzecznik BOR. Pogróżki? To była nowa informacja. Pytaliśmy więc o szczegóły. -
Nic więcej nie mogę powiedzieć - skwitował mjr Aleksandrowicz.
Dzisiaj na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie pojawił się komunikat, że:
"w dniu 12 sierpnia 2013 r. wdrożyła z urzędu postępowanie sprawdzające w sprawie narażenia Szefa CBA Pawła Wojtunika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu tj. o czyn z art. 160 § 1 1kk.". Czynności w sprawie zostaną zlecone Komendzie Stołecznej Policji w Warszawie.
Źródło: niezalezna.pl
Grzegorz Broński