Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Stoczniowcy z „Solidarności” pozwą dziennikarza „Gazety Wyborczej” za szkalujące artykuły

- Artykuły, szkalujące „Solidarność” oraz wymienionych działaczy, które publikuje „Gazeta Wyborcza”, mają za zadanie zniechęcić ludzi do związku oraz wyjazdu do Warszawy na ogólnopolską manifestację protestu we wrześniu.

Roman Jocher/PAP
Roman Jocher/PAP
- Artykuły, szkalujące „Solidarność” oraz wymienionych działaczy, które publikuje „Gazeta Wyborcza”, mają za zadanie zniechęcić ludzi do związku oraz wyjazdu do Warszawy na ogólnopolską manifestację protestu we wrześniu. To przykre, ale część społeczeństwa może uwierzyć w te kłamstwa – mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący KM NSZZ „S” Stoczni Gdańskiej na tekst Krzysztofa Katki w „Wyborczej”.

Artykuł, który ukazał się w poniedziałkowym numerze „GW” jest kolejnym z cyklu „jak dokopać Solidarności”. Zdaniem stoczniowców nie jest on rzetelny - poinformowała "Solidarność" na swoim profilu na Facebooku.

- Redaktor Katka przeprowadził rozmowę z Marianem Krzaklewskim – relacjonuje Karol Guzikiewicz. – Ale nie umiejąc czytać dokumentów finansowych, podał błędne informacje. Na dodatek nie próbował nawet dowiedzieć się, czy tezy, które postawił, są prawdziwe. Jak podkreśla Guzikiewicz informacje o wydatkach związku, o których pisał Katka są nieprawdziwe. Większość bowiem pochodziła nie z „cegiełek”, a z funduszu „Solidarności”.

- Cały ten artykuł ma bardzo niesmaczny wydźwięk. Red. Katka próbuje zdyskredytować mnie, informując np., że wziąłem zapomogi. Ale ani ja, ani żaden z działaczy nie przyznał sobie nigdy sam zapomogi. Jeśli z niej skorzystałem to na takich samych warunkach jak inni stoczniowcy mówi Guzikiewicz. – Nie ma dziś w Stoczni Gdańsk ani jednego pracownika, który by kiedyś z niej nie skorzystał z jakiej formy pomocy bezpośredniej lub pośredniej - podkreśla stoczniowiec.

Wiceprzewodniczący stoczniowej „S” dodaje, że suma, na jaką kiedyś zbierano cegiełki to ok. 5 mln zł, 3 mln są nadal na koncie stowarzyszenia „Solidarni ze Stocznią Gdańską”, a 2 mln zł przeznaczono na remont historycznej Sali BHP.

- To, co otrzymaliśmy od stowarzyszenia to tak naprawdę odsetki od funduszy, którymi zarządzał Krzaklewski. Na pewno dzięki cegiełkom wielu stoczniowców uzyskało pomoc. Ludzie dostali ją w sytuacjach kryzysowych, są też i tacy, którzy dzięki niej mogli sfinansować operacje, ale warto dodać też, że przekazaliśmy z tych funduszy m.in. pieniądze na „Fundusz Stypendialny Solidarności” dla utalentowanej młodzieży, będącej w trudnej sytuacji materialnej – mówi wiceprzewodniczący „S”.

Karol Guzikiewicz podkreśla również, że nieprawdą jest jakoby związek podkupywał stoczniowców czy płacił im za udział w manifestacjach.

To kłamstwa. Nigdy byśmy sobie nie pozwolili na takie praktyki. Nigdy byśmy sobie nie pozwolili też na trwonienie pieniędzy „z cegiełek”. Nigdy nie płacimy też za udział w manifestacji. Ponosimy w związku z tym jakieś koszty, płacimy np. za autokary czy posiłki, ale mamy swój własny fundusz strajkowy – dodaje Guzikiewicz. – Ciężko się odnieść do kłamstw, podanych przez dziennikarza „GW”, ponieważ do faktów dodaje on albo nieprawdziwe informacje, albo błędną interpretację. Mam świadomość, że nie jest to pomyłka red. Katki, ale świadome działanie. Najbardziej przykro mi się zrobiło, kiedy przeczytałem, jak red. Katka cynicznie wylicza, że „S” udzieliła też pomocy ciężko choremu śp. Prałatowi Henrykowi Jankowskiemu, kapelanowi „Solidarności”. To wręcz żerowanie na śmierci człowieka, któremu „Solidarność” tak wiele zawdzięcza - mówi.

KM NSZZ „S” Stoczni Gdańskiej zapowiedziała, że pozwie dziennikarza „Gazety Wyborczej” Krzysztofa Katkę do sądu i będzie żądać sprostowania we wszystkich mediach, w których ukazały się informacje zniesławiające „S”, będące pokłosiem artykułu w „GW”. Dodatkowo domagać się będzie odszkodowania w wysokości 100 tys. zł, które miałoby być przekazane na rzecz Caritas Polska.

 



Źródło: niezalezna.pl

JW