Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Wojna na etapy

Nasze wyobrażenie wojny jest zdeterminowane przez pamięć I i II wojny światowej. Wielkie państwa w dużych bitwach zagarniają słabsze. Działania zwykle toczą się szybko i są przerywane okupacją terytoriów albo – jak w pierwszej wojnie – oczekiwaniem w okopach na kolejną ofensywę. Jednak konflikt zbrojny wcale nie musi tak wyglądać.

Już samo rozdzielenie pierwszej i drugiej wojny światowej może być mylne. Dla Hitlera i Niemiec druga wojna światowa była poprawką czy wręcz kontynuacją pierwszej. W pewnym sensie tak też sprawę traktowali Sowieci. Chcieli dokończyć rewolucję bolszewicką. Tu spotkały się ich interesy. Mało stabilny porządek podtrzymywany przez europejskie demokracje postanowili przewrócić wspólną agresją militarną. Sukces tych działań był na tyle duży, że nie przejęli się zbytnio formalnym wypowiedzeniem wojny Niemcom przez Anglię i Francję. Trzeba podkreślić, że Niemcy z Sowietami przeszły do działań militarnych natychmiast, jak tylko było to techniczne możliwe, czyli kiedy się dozbroili. Obydwa państwa, które dzisiaj nazwalibyśmy zbójeckimi, były oszołomione sukcesem. Uznały, że można już zająć się swoim niedawnym sojusznikiem i samemu zapanować nad Europą Centralną i Wschodnią. Powtórzył się początkowo scenariusz z I wojny światowej. Niemcy weszły głęboko w obszar Rosji, masakrując bolszewicką armię. To jednak dało czas Zachodowi na kontratak. W przeciwieństwie do I wojny światowej, wsparta przez Zachód Rosja również przystąpiła do kontrataku. W efekcie Niemcy zostały pobite jeszcze mocniej, a Rosja stała się największym obok USA zwycięzcą. Tak można patrzeć na te dwie wojny. Wygląda na to, że był ich ciąg dalszy. Zachód cynicznie uznał Moskwę za sojusznika, jednak do czasu. Postanowił zatrzymać Rosjan w środku Europy. Rozpoczęła się zimna wojna, którą Kreml po ponad czterdziestu latach całkowicie przegrał. Doszło do rozpadu Związku Sowieckiego. Rok 1989 uznano za ostateczny koniec II wojny światowej. Tak widziało to większość państw zachodnich. 

Niemcy i Rosja wyraźnie nie pogodziły się z nowym porządkiem świata. I znowu przygotowały poprawkę z historii. Berlin, używając siły gospodarczej i politycznej, a przede wszystkim narzędzi, jakie dawała mu wspólnota europejska, zaczął odbudowywać sferę wpływów. Rosja robiła dokładnie to samo, tylko używając agentury, uzależnienia energetycznego i wreszcie armii. Cele Moskwy i Berlina stały się ponownie wspólne. Trzeba było wziąć pod but kilkanaście państw Europy Środkowej i Wschodniej i póki te państwa stawiają twardy opór, cele Niemiec i Rosji łatwo się nie zmienią. Problemem Berlina jest jednak to, że mają demokratyczną opinię publiczną i demokratyczne otoczenie, któremu nie podoba się rzeź dokonywana przez ich sojuszników w Moskwie. Muszą lawirować. Jedna rzecz w tej układance ostatecznie się zmieniła: USA przestały wierzyć, że Niemcy mogą być gwarantem pokoju i stabilizacji w Europie. Ciężar sojuszy przesuwany jest do Europy Środkowej, szczególnie do Polski. I to może wreszcie zakończyć ciąg wojen w Europie trwających już ponad wiek, a wywoływanych przez państwa, które nie potrafią żyć w pokoju. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz