Ks. Wojciech Lemański zrobił awanturę na całą Polskę, przy akompaniamencie wspierających go mediów, szukających pożywki do krytyki Kościoła i jego hierarchów. Zbiegowisko przed plebanią wyszło tak sobie, wrzeszczało na kapłanów, którzy przyjechali porozmawiać z nielojalnym duszpasterzem, aż w końcu przepychali samochód należący do kurii.
Sytuacja zrobiła się nie tyle niebezpieczna, co groteskowa. Relacja „na żywo” w kilku stacjach telewizyjnych trwała w napięciu w najlepsze. W TVN24 mogliśmy zobaczyć album z życia księdza, jednodniowego bohatera. Euforia trwała aż do przecieku z „Tygodnika Powszechnego”, wedle którego Lemański ze wszystkiego się wycofa. I rzeczywiście – podporządkował się decyzji arcybiskupa Hosera. Dzień później skrytykował swoich wiernych, przestrzegając, by nie zachowywali się jak „zakapiory”. Takiego finiszu tej historii żaden ciągnący za sznurki w mediach wydawca nie mógł się spodziewać. Pozostał tylko niesmak po publicznym zgorszeniu i nieprzyjemny zapach wydobywający się z antykatolickich mediów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek,wszolek.salon24.pl