W publicznej rozgłośni, Radiu Poznań, Janusz Korwin-Mikke twierdził, że zagłada Mariupola to „ukraińska ustawka”. Wychwalał też Władimira Putina jako obrońcę „europejskich wartości”. I pochwalał autorytaryzm we współczesnej Rosji. Mamy rok 2022, wojnę na Ukrainie, tragicznie krwawą i bezwzględną. Rosyjska agresja na Polskę byłaby zapewne jeszcze brutalniejsza.
W 1992, 2002, 2012 r. rusofilia Janusza Korwin-Mikkego mogła uchodzić za nieszkodliwe dziwactwo. Ale to, z czym dziś mamy do czynienia, jest albo wyjątkową podłością i głupotą, albo jawnym agenturalnym działaniem. Ktoś odpowie: dziennikarzowi, który na kolanach rozmawiał z Korwin-Mikkem, radio już podziękowało. Drobne pytanie: co dzieje się wyżej? Czy prezes Radia Poznań nie czuje się zobligowany do publicznych dłuższych wyjaśnień? Można też postawić szersze pytanie: jak wysoko instytucjonalnie, także wśród konserwatywnej prawicy, sięgają wpływy putinofilów w Polsce 2022 r.? O lewicy i liberałach mówimy sporo, także na łamach „Gazety Polskiej”, „Codziennej”. Na jaką tragedię trzeba czekać, żeby odpowiednie służby i władne instytucje zajęły się jawnymi zwolennikami Putina w naszym życiu publicznym?