Zdaję sobie sprawę, że społeczeństwa cenią sobie święty spokój. Dlatego nie dziwi mnie, że są ludzie zaniepokojeni napięciami między Polską a Rosją oraz agresją rosyjskich mediów i polityków wobec naszego kraju. Traumy starszych pokoleń Polek i Polaków mają swoje przyczyny.
Z kolei dezorientacja wśród zdecydowanie młodszego pokolenia to efekt popularnej na pewnych łamach ideologii, zakładającej, że „patriotyzm to faszyzm”. Niemała część tych, którzy wołają dziś, by rządzący „się uspokoili”, cierpi na coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Sądzą, że cokolwiek się poprawi, jeśli spróbują obłaskawić agresora. Tak nie będzie. Rosja gra cynicznie od dekad: w Europie jednych korumpowała i przekupywała, drugich próbowała zastraszyć, przed jeszcze innymi grała sympatycznego niedźwiadka Miszę, który powarkuje jedynie ze strachu o swoje. Wszystkie maski spadły. Stolica Polski nie leży nad Sekwaną ani Sprewą, nie możemy sobie pozwolić ani na strach, ani biznes jak zwykle. Inaczej Biało-Czerwona stałaby się tym, czym jest na niektórych profilach facebookowych: białą flagą albo symbolem nowej PRL. Roztropnie, ale stanowczo – inaczej się nie da.