Prędzej czy później III RP musiała doczekać swoistego przesilenia, czyli ostrego konfliktu dotyczącego jej tożsamości. To dzieje się na naszych oczach. Ten spór, mówiąc językiem premiera Jana Olszewskiego, dotyczy tego, czyja jest Polska i jaka jest Polska.
Dla liberalnych i lewicowych elit 2015 r. był kamieniem obrazy – z czasem boleśnie sobie uświadomili, że długo nie odzyskają rządu dusz nad większością społeczeństwa. Strasznie ich to wciąż boli. Rzecz jednak w tym, że polska racja stanu wymaga, by w sytuacjach nadzwyczajnych przeciwnicy i tak umieli ze sobą współpracować. A przynajmniej, żeby przyznali, że są sytuacje, w których przede wszystkim trzeba jednak ze sobą współpracować. Pandemiczny kryzys w Polsce i geopolityczna niewiadoma na Wschodzie to są właśnie takie sytuacje. Nawet bez straszenia się wojną wiemy, że obecna gra o Ukrainę ukształtuje europejskie realia na bardzo długo. Jeśli opozycja myśli, że rozegra dzięki temu z pomocą Unii Europejskiej obecną władzę, a później wszystko „będzie jak zwykle”, to grubo się myli. Podobnie w sprawach pandemii: brak politycznej współpracy to dalsze, niepotrzebne śmierci Polek i Polaków. Rzeczpospolita wciąż wymaga elementarnej zgody.