Donald Tusk dostał propozycję od polskiego rządu, by zainterweniować w Brukseli ws. obniżenia cen za prąd. Jednak szef PO, który od lat jest eurourzędnikiem, nie zamierza pomagać. Zamiast tego wolał „odbić piłeczkę” i patrzeć jak inni wykonują czarną pracę w walce ze wzrostem cen i inflacją. Jak dodał… „władza to odpowiedzialność za to, co się dzieje w kraju”.
Rzecznik rządu Piotr Müller zaapelował w poniedziałek do Tuska, aby „włączył się w działania dotyczące reformy systemu ETS”. Rzecznik rząd stwierdził, że to co przewodniczący PO „może dzisiaj zrobić to wspomóc działania polskiego rządu, żeby zreformować patologiczny system handlu emisjami, który powoduje, że kilkadziesiąt procent ceny energii w Polsce zależy od spekulantów emisjami”.
Na wtorkowej konferencji prasowej szef PO został zapytany o apel Müllera.
Tusk stwierdził, że „społeczeństwo zaczyna rozumieć, kto ponosi odpowiedzialność za drożyznę i inflację w Polsce”. - To jest władza – stwierdził wieloletni eurourzędnik.
- Władza to nie są tylko wasze wysokie, bez limitów pensje i gigantyczne środki na wasze biura. Władza to także odpowiedzialność za to, co się dzieje w kraju. A więc, póki rządzicie, tak długo odpowiadacie za to, co się dzieje - powiedział lider PO, który od 2014 r. obejmuje stanowiska w Brukseli.
Odnosząc się do wypowiedzi przedstawicieli rządu, że to polityka klimatyczna UE w największym stopniu przyczynia się do rosnących cen energii i wzrostu inflacji w Polsce, Tusk stwierdził, że to „rząd jest odpowiedzialny za wzrost cen energii i drożyznę”.
- Czy jesteście gotowi, z jakimś pomysłem, jak zreformować europejski system handlu emisjami? Jeśli jesteście gotowi, to po to jest Rada Europejska, w której siedzi Mateusz Morawiecki, to jest to forum, gdzie się proponuje różne rzeczy i do roboty - oświadczył Tusk, „odbijając piłeczkę”.