Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

TSUE federalizuje kastę

Powołanie do życia swego rodzaju kasty TSUE jest elementem koniecznym w budowie superpaństwa Rzeszy Federalnej Europy.

Rumuński sąd konstytucyjny wdał się w polityczno-prawny ping-pong z TSUE. W swoim oświadczeniu sprzed paru dni stwierdził, że orzeczenie TSUE – który kilka dni wcześniej zwolnił rumuńskich sędziów z odpowiedzialności dyscyplinarnej za łamanie rumuńskiej konstytucji, jeśli postępują zgodnie z unijnym prawem – „nie może być zastosowane bez uprzedniej zmiany krajowej konstytucji”. Oznacza to mniej więcej tyle, że po raz kolejny rumuński sąd konstytucyjny podważył nieumocowany w traktatach unijnych dogmat o nadrzędności prawa UE nad krajowymi konstytucjami. Co ciekawe, rumuński spór o sędziów dotyczy zarówno sprawy reformy sądownictwa, jak i unijnych funduszy oraz „budżetowych interesów Unii Europejskiej”. Jak wynika bowiem ze słów rumuńskiego eurodeputowanego Cristiana Terhesa z grupy EKR, w sprawie chodzi m.in. o to, że zamiast zgodnie z rumuńskim prawem losować składy sędziowskie, politycy mianowali poza losowaniem przewodniczących składów i stan ten trwał nieprzerwanie przez 10 lat. Sprawa wypłynęła przy okazji postępowań antykorupcyjnych dotyczących unijnych funduszy i stała się jeszcze jedną okazją dla TSUE do wprowadzenia tylnymi drzwiami kategorii „sędziów europejskich”. Nigdzie w unijnych regulacjach nie ma takiej kategorii. Unijnymi sędziami są wyłącznie sędziowie TSUE, z całą pewnością nie są nimi sędziowie sądów w państwach członkowskich UE, jednak polityka obejmowania wszystkich sędziów w Europie swoistym nieformalnym immunitetem, który sprowadza się do przyjęcia doktryny: postępujcie zgodnie z poleceniami TSUE, a nikomu z was nic się nie stanie, niezależnie od tego, jakie numery odwalicie na sali sądowej – zaczyna zataczać kręgi dużo szersze, niż wydawało się, kiedy TSUE stawał po stronie Juszczyszyna czy Tuleyi. Powołanie do życia swego rodzaju kasty TSUE jest elementem koniecznym w budowie superpaństwa Rzeszy Federalnej Europy. Mechanizm, który się rysuje, jest prosty. Nie ma żadnych szans na przyjęcie przez obywateli państw UE planu zbudowania wspólnego europejskiego państwa. Nie zgodzili się na to obywatele państw UE, kiedy proponowano nam wspólną konstytucję, nie zgodzą się teraz. Dlatego trzeba znaleźć inny sposób wprowadzenia tylnymi drzwiami federalizacji. Nie da się ratyfikować nowych traktatów, bo te nie przejdą przez parlamenty wszystkich 27 państw, nie da się przeprowadzić nawet takich pomysłów przez Radę Europy, bo politycy co najmniej kilku państw będą takie pomysły wetować. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest wprowadzanie nowych, nieistniejących przepisów poprzez interpretowanie starych, już istniejących. Najlepiej nadaje się do tego właśnie TSUE. Siedzący tam politycy w togach, z których każdy zawdzięcza swoje stanowisko rządowi konkretnego państwa i ma nadzieję na kolejną kadencję, chętnie przyjmą na siebie rolę twórców różnego rodzaju „kazusów”. A to w sprawie obligacji w Niemczech, a to separatystów z Katalonii, a to podsłuchów i antyterroryzmu we Francji, a to w sprawie kopalni węgla w Turowie czy w kwestii polskiej konstytucji albo rumuńskich przekręciarzy. Za każdym razem z mądrą miną będą mówić: to jest niezgodne z unijnym prawem. Albo zgodne – w zależności od interesu grupy trzymającej władzę w Unii. Jest tylko jeden szczegół. Żeby tak tworzone ściemnione prawo mogło mieć pozory legalności, ktoś musi je uznawać. Nie chcą go uznawać państwa, wiedzą bowiem, co to znaczy.

Dlatego Niemcy, Hiszpania, Francja, Polska czy Rumunia nie godzą się na ten dyktat. Jest jednak nadzieja dla eurofederalistów. Setki tysięcy sędziów w państwach Europy chętnie uznają się nagle za sędziów europejskich, a nie niemieckich, hiszpańskich, francuskich, polskich czy rumuńskich. W zamian za jedną rzecz: bezkarność. A tę chętnie zapewni im TSUE swoimi orzeczeniami. Za to w milionach spraw sądowych w państwach UE sędziowie sądów powszechnych uznawać będą bezprawne orzeczenia TSUE za obowiązujące. W ten sposób tylnymi drzwiami bezprawiu można nadać pozór europejskiego federalnego prawa. I stworzyć tym samym superpaństwo bez pytania kogokolwiek o zgodę.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń