Wśród polskich aktorów, wokalistów i celebrytów wszelkiej maści nastała jakiś czas temu moda na politykowanie. Do tego grona dołączył były aktor Marek Kondrat, który w rozmowie z "Polityką" stwierdził, że... memy są "bronią państwa podziemnego". Z kolei o Polakach, którzy mają inne poglądy mówił "ludzie nieciekawi, pełni kompleksów, wewnętrznie nadgnili".
W rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem dla "Polityki" Marek Kondrat stwierdził, że w Polsce obchodzimy codziennie "Dzień Świra".
Dalej pokusił się o dość zabawną teorię, że "bronią państwa podziemnego" są... memy.
"Przynajmniej jest z czego memy robić. Mem jest dziś bronią państwa podziemnego. Kaczyński nas okupuje, a my mu memem w twarz. Niech się udławi naszym oporem. Opór mamy w instynkcie. Tylko że mnie to już męczy. Tu trzeba pracować, budować i edukować. Inaczej pochłonie nas ciemność"
- stwierdził.
Poza tym, Kondrat pochwalił się, że zbudował dom daleko od Polski. Martwi się jednak, że z kraju "łatwiej wyjechać, niż od niego uciec". Stwierdził też, że jest patriotą, ponieważ płaci w Polsce "niemałe podatki".
Kondrat pokusił się także o pogardliwą ocenę "nieciekawych ludzi".
"Ostatnio Polską wycierają sobie gębę ludzie nieciekawi, pełni kompleksów, wewnętrznie nadgnili. Nie potrafię nawet wejść z nimi w dialog, dlatego wolę milczeć. Nie muszę nikomu udowadniać, czy jestem prawdziwym Polakiem"
- mówi.
Następnie, wpisując się doskonale w narrację opozycji, stwierdził, że gdyby nie NATO i Unia Europejska, to w Polsce byłoby jak na Białorusi. Nie oszczędził również programów socjalnych obecnej władzy, 500+ nazywając "jałmużną".