Niedawne zachowanie byłego wiceprezydenta Mike'a Pence'a, zwłaszcza jego wyprawa do New Hampshire wzbudziły falę spekulacji, że szykuje się on do startu w wyborach prezydenckich w 2024 roku. On sam ani tego nie potwierdził ani nie zaprzeczył.
New Hampshire to jeden z najmniejszych amerykańskich stanów, który zwykle nie przyciąga większej uwagi świata. Wyjątkiem jest tutaj okres wyborów prezydenckich. To właśnie w tym stanie odbywają się bowiem pierwsze z serii prawyborów, które mają wyznaczyć kandydatów obu partii na najwyższy urząd. Odbywają się na rok przed wyborami, w drugi wtorek marca, a bycie pierwszymi jest dla mieszkańców tego stanu tak ważne, że uchwalili nawet prawo, które nakazuje sekretarzowi stanu cofnięcie ich daty, jeśli jakiś inny stan postanowi zrobić prawybory wcześniej.
Wybory w New Hampshire są bardzo ważne, bo są bardzo dobrym prognostykiem tego, kto wygra. Od lat nominację partyjną zdobywają politycy, którym dobrze poszło w tym stanie, a ci, którzy w nich przegrali, zwykle szybko kończą swoją kampanię. W 2016 roku w prawyborach Republikanów Donald Trump zdobył pierwsze miejsce z ponad dwukrotną przewagą nad Johnem Kasichem, chociaż nikt jeszcze nie traktował go jako poważnego kandydata, a w prawyborach Demokratów Bernie Sanders pokonał Hillary Clinton – i do końca był pretendentem.
Nic więc dziwnego, że potencjalni kandydaci w tych wyborach jak najszybciej chcą przekonać do siebie wyborców z tego stanu. Z tego powodu każda wizyta w New Hampshire polityka, który może być potencjalnym kandydatem, budzi ogromne emocje komentatorów nawet, jeśli nie ogłosił on jeszcze oficjalnie swojego startu. Tak właśnie było z byłym wiceprezydentem Mikiem Pencem, który odwiedził go w połowie zeszłego tygodnia.
Wizyta Pence'a pozornie wyglądała zwyczajnie. Wziął udział w imprezie, na której zbierano fundusze na kampanie republikańskich kandydatów do stanowego Senatu i w dwóch przyjęciach świątecznych. Spotkał się lokalnymi działaczami i wygłosił przemówienie. Odwiedził też lokalną piekarnię, gdzie pozwalał innym klientom robić ze sobą zdjęcia i kupił kawałek tortu kierowcy jego delegacji, która akurat miała urodziny. Lokalni działacze powiedzieli jednak mediom, że wyglądało to bardziej jak kampania wyborcza samego Pence'a niż rutynowa wizyta popularnego polityka. „Biorąc pod uwagę liczbę eventów które odbył i to jak wyglądały, dla mnie ewidentnie wyglądało to jakby testował wodę przed 2024” - skomentował strateg stanowego oddziału Republikanów Jim Merrill.
Sam Pence powiedział jednak dziennikarzom, że jego wizyta miała związek wyłącznie z przyszłorocznymi wyborami. Kalendarz wyborczy w New Hampshire będzie wyjątkowo napięty, bo jego mieszkańcy wybiorą senatora, kongresmanów, senatorów i kongresmanów stanowych oraz nowego gubernatora – a we wszystkich tych wyborach komentatorzy spodziewają się poważnej konkurencji. Pence powiedział dziennikarzom agencji AP, że na razie w pełni skupia się na tych wyborach, bo mogą one sprawić, że Republikanie odzyskają władzę w Kongresie.
Więc dedykuję całą swoją energię procesowi odzyskania Kongresu i wygrania wyborów do władz stanowych.
- stwierdził.
W rozmowie z dziennikarzami CNN nie wykluczył jednak, że zdecyduje się na start.
Mogę wam szczerze powiedzieć, że w 2023 moja rodzina i ja zrobimy to co zawsze. Oddamy się refleksji, będziemy się modlić i ustalimy gdzie najbardziej się przysłużymy i pójdziemy tam, gdzie nas wezwą.
- powiedział zapytany o swoje plany.
Dla byłego wiceprezydenta największą przeszkodą w zostaniu kandydatem na wiceprezydenta jest osoba jego byłego szefa. Trump nie ogłosił jeszcze, że wystartuje w 2024 roku, ale kilkukrotnie dość otwarcie to sugerował. Cieszy się również tak dużą popularnością, że raczej nikt nie dałby rady zaszkodzić mu w prawyborach, a część potencjalnych kandydatów, jak chociażby była ambasador przy ONZ Nikki Haley, otwarcie uzależnia swój start od tego, że Trump nie weźmie w nich udziału. Według najnowszego sondażu Harvard-Harris, gdyby Trump zdecydował się na start, to dostałby aż 67% głosów a Pence zająłby drugie miejsce z wynikiem zaledwie 8%. W wariancie bez Trumpa dostałby jednak już 25% i miałby szansę powalczyć z gubernatorem Florydy Ronem DeSantisem, który dostałby 30% głosów. W tym wariancie dwucyfrowe poparcie (13%) otrzymał jeszcze senator Ted Cruz.
Komentatorzy podkreślają też, że Pence'owi mógłby zaszkodzić konflikt z Trumpem wokół certyfikowania przez niego wyboru Joe Bidena. Pence tłumaczył, że jego rola w tym procesie była czysto ceremonialna, ale sam Trump nie szczędził mu gorzkich słów a wielu jego wyborców było zła, że nie interweniował wobec podejrzeń, że wybory były sfałszowane.
Działacze z New Hampshire, także ci blisko związani z Trumpem, przywitali go jednak bardzo ciepło.
Zawsze mówiłem, że to wielki Amerykanin i powinniśmy go witać w New Hampshire przy każdej okazji przy której tutaj jest. Pomaga sprawiać, że Partia Republikańska jest silna.
- skomentował Corey Lewandowski, były manager kampanii Trumpa.
Sam Pence wielokrotnie podkreślał, że już pogodził się z Trumpem, ale po odejściu z Białego Domu nie próbował się do niego ponownie za mocno zbliżyć. Zdaniem członka Komitetu Narodowego Republikanów w New Hampshire Chrisa Agera ten konflikt nie będzie miał wielkiego wpływu na wybory ,bo coraz więcej Republikanów rozumie, że Pence faktycznie nie miał wyjścia.
Myślę, że zdecydowani wyborcy Trumpa, którzy byli bardzo tym rozczarowani – a trochę ich jest – wierzę, że ich liczba się stale zmniejsza.
- podkreślił.