Kasta sabotuje reformę sądownictwa, podkłada miny pod naszą podmiotową obecność w UE, a nawet stara się osłabiać nasze możliwości obronne na granicy.
Dramat polskiej debaty publicznej polega na odwracaniu pojęć i kolportowaniu powstałej w ich wyniku manipulacji poprzez niezwykle wpływowe media. Dodatkowo utworzona tak narracja rezonuje poza granice i powraca do nas w postaci przekazu z zewnątrz, przedstawianego w Polsce jako głos rozsądku i niepokoju wobec sytuacji w naszym kraju.
Wedle takiego schematu działa totalna opozycja, korzystając bez zahamowań „z zagranicy”, zupełnie nie zwracając uwagi na koszty takiej kooperacji. Koszty uderzające w interes RP. I tak obrona praworządności jest w istocie brutalnym jej niszczeniem. Uzurpacją nieprzysługujących praw i rujnowaniem fundamentów demokratycznego państwa prawa. Ale ten bezwzględny polityczny scenariusz nie mógłby być realizowany, gdyby nie zaangażowanie weń przedstawicieli najwyższej kasty. Celowo używam określenia stworzonego przez sędzię Kamińską, bowiem chodzi o zaangażowanie nie całego środowiska sędziowskiego, lecz jedynie tej jego części, która wyrosła z państwa komunistycznego, oparła swą karierę na postkomunistycznym układzie i prawdopodobnie ponosi największą odpowiedzialność za patologie w wymiarze sprawiedliwości. Gdyby było inaczej, na autorytety nikt nie wystawiałby sędziów funkcjonariuszy służb komunistycznych, byłych aparatczyków partii totalitarnej i ich wychowanków. To właśnie oni trzymali układ w sądach tak, by były gwarantem trwania postkomuny. Bastionem jej wpływów. Reforma wymiaru sprawiedliwości daje szansę na jego zburzenie. Po raz pierwszy od 1945 roku sądy w naszym kraju mogą być niezawisłe i niezależne. Perspektywa utraty tego arcyważnego przyczółku wywołała furię i sprawiła, że kasta jest dziś nawet bardziej zajadła niż totalna opozycja. Ci drudzy mają ograniczone możliwości działania wyborczą decyzją obywateli, pierwszych nie powstrzymuje nic. Nie czują się w żaden sposób lojalni nie tylko wobec państwa, lecz także wobec innych. Ukształtowani w bezkarności, łamaniu zasad i pogardzie wobec zwykłych ludzi atakują Polskę tak, jakby woleli ją zniszczyć niż stracić wpływy. Dlatego nie mają najmniejszego problemu z uczestnictwem w politycznych sabatach, ze skandowaniem: „zjednoczona opozycja” i owacjami na cześć lidera totalnej opozycji. Ona jest dla nich politycznym gwarantem ich bezkarności i samowoli. I sami odwdzięczają się tej formacji i jej sprzymierzeńcom lojalnością. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości, czy tzw. doktryna Neumanna – wykładania obowiązujących w Polsce zasad, jakiej poseł Platformy dokonał na spotkaniu z lokalnymi działaczami – opisuje rzeczywisty stan rzeczy w Polsce, dziś winien porzuć wątpliwości. I jak pokazuje wspomniana przed chwilą sytuacja, ten sojusz zapewniający politykom PO bezkarność był tak oczywisty i bezwstydny, że wiedzę o nim kolportowano nawet do tzw. partyjnych dołów. Wszyscy mieli wiedzieć i czuć się pewnie. Oczywiście dopóty, dopóki szli w jednym szeregu z totalnymi. Dziś widać, że ów sojusz działa we wszystkich sprawach dotyczących żywotnych interesów naszego państwa. Kasta nie tylko sabotuje reformę sądownictwa, lecz także podkłada miny pod naszą podmiotową obecność w Unii Europejskiej, uczestniczy w niszczeniu wizerunku RP na arenie międzynarodowej, a nawet stara się osłabiać nasze możliwości obronne na granicy, wpisując się w moskiewsko-mińską propagandę. Ta część środowiska sędziowskiego de facto wystąpiła przeciwko swojemu państwu. Jedno jest pewne – takim działaniem pozbawiła się prawa do reprezentowania majestatu Rzeczypospolitej na sali rozpraw.