10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Jeszcze jedna odsłona frontu

Walka o bezpieczeństwo Polski toczy się nie tylko na naszej wschodniej granicy, lecz także – jak zauważył premier Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” – w Warszawie. I paradoksalnie to właśnie to oblicze tej hybrydowej wojny jest znacznie bardziej agresywne.

Skala ataku propagandowego towarzyszącego zabiegom o umocnienie granicy z Białorusią jest jedną z największych, z jaką mierzymy się od lat. Na pewno od 2010 roku i brutalnego naporu kremlowskiego kłamstwa, które uderzyło w polską opinię publiczną tuż po śmierci delegacji RP ze śp. Prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Główne przekaźniki wykorzystywane w tym przedsięwzięciu są zresztą identyczne – te same media, ci sami dziennikarze i tzw. osoby rozpoznawalne publicznie. „Gazeta Wyborcza” znowu po prostu przedrukowuje wschodnie komunikaty propagandowe, a TVN odziera niemalże z człowieczeństwa funkcjonariuszy państwa polskiego – dokładnie jak kiedyś choćby śp. Generała Andrzeja Błasika. To najpewniej jednak nie koniec. Należy bowiem spodziewać się uruchomienia jeszcze jednego strumienia propagandowego, którego głównymi obiektami nie będą dzieci ani polscy żołnierze niczym służba obozów koncentracyjnych, lecz rząd wywołujący wojnę. Ta historia już wisi w powietrzu i najpewniej czeka na sprzyjające okoliczności. Polskie władze będą w niej ukazywane w roli prowokatora Łukaszenki, który wtrąca się w nie swoje sprawy, opłaca białoruską opozycję i przez to sprowadza na nasz kraj nieszczęście. Można przypuszczać, iż ten przekaz będzie rozprowadzany innym kanałem, bo i do innych odbiorców jest adresowany. Jego propagatorami będę najpewniej przede wszystkim politycy Konfederacji i sprzyjające im media. Być może przyłączy się do tej śpiewki na moskiewską nutę także PSL. I bez wątpienia ta odsłona wojny informacyjnej będzie dla większości rządzącej znacznie bardziej kłopotliwa. Może być skuteczna wobec tych wyborców, którzy boją się wszelkich napięć i naiwnie podchodzą do relacji międzynarodowych. Trzeba bowiem mieć w tyle głowy, że przez całe dziesięciolecia III RP karmiono Polaków opowieścią o zagrożeniu związanym ze wzmacnianiem potencjału obronnego. W myśl tej narracji tylko państwo ze słabą i małą armią mogło ustrzec się ataku i w konsekwencji wojny. Proszę przypomnieć sobie, jaka histeria zapanowała w mediach w związku z planami budowy w naszym kraju instalacji tarczy antyrakietowej. Wówczas wprost tumaniono ludzi, że najnowocześniejsza broń to jak zachęcanie do napadu. Trudno wyobrazić sobie większą niedorzeczność, mimo to polska opinia publiczna była niemalże tresowana tym idiotyzmem. I to na pewno zaowocowało wykształceniem w jakiejś części naszego społeczeństwa przeświadczenia, iż stanowczość w obronie swoich racji oznacza kłopoty, a optymalna polityka zagraniczna powinna sprowadzać się do udawania, że nie istniejemy. Że nas nie ma: siedzimy cicho i przytakujemy najsilniejszym. Polska stoi dziś na progu zupełnie nowej rzeczywistości, takiej, o której nasi przodkowie mogli tylko marzyć. Po raz pierwszy od stuleci mamy szansę rozwinąć i wykorzystać nasz potencjał, zacząć się bogacić jako państwo, umacniać i budować pozycję naturalnego lidera regionu. Ale by móc pewnie kroczyć tą drogą, potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa. Nie tylko silnej armii, lecz także mechanizmów pozwalających na radzenie sobie z atakami propagandowymi. Między innymi takimi, jakie właśnie smagają polską debatę publiczną. Kluczowe jest w tym procesie umocnienie polskich mediów. 


Tekst z listopadowego numeru miesięcznika „Nowe Państwo”

 

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska