Miałem honor być z polskimi weteranami z 2. Korpusu Polskiego pod Monte Cassino i w Bolonii z okazji 80. rocznicy powstania Armii Andersa w Związku Sowieckim. Wielkie, piękne przeżycie. Miasto zostało wyzwolone w kwietniu 1945 roku przez oddziały, które na rękawach mundurów miały czerwoną naszywkę z białym napisem „Poland”.
W trakcie uroczystości przy bolońskiej Porta Maggiore (przez którą 76 lat temu nasi żołnierze wkraczali do wyzwolonej Bolonii), gdy weterani siedzieli słuchając przemówień, a orkiestra grała „Czerwone maki” wokół zatrzymywali się Włosi. Podchodziłem do niektórych z nich, żeby porozmawiać, opowiadałem z jakiego powodu zorganizowano tę uroczystość – a to młodemu człowiekowi, który jechał z rowerem i się zatrzymał, a to pani z dzieckiem w wózku, a to starszemu panu, któremu pękła szybka w telefonie, ale gdy usłyszał pieśń i zobaczył ludzi w mundurach, schował go w kieszeń i patrzył zachwycony. Każda z tych osób wiedziała, że to Polacy wyzwolili miasto. A ów starszy pan wskazał mi nawet widoczną w dali wieżę Torre degli Asinelli i wyjaśnił: „To w tamtą stronę szli, widzi pan? Z tej w tamtą”, po czym oczy zaszkliły mu się ze wzruszenia.
On sam, pomimo wieku, zapewne tego nie widział, ale wie, kto pod koniec wojny pokonał tutaj Niemców. To część historii miasta. To coś, co zostawili światu, Włochom, Polakom – żołnierze polegli w bojach o Bolonię. Leżą na cichym, pięknym cmentarzu, a gdy człowiek idzie wśród krzyży z polskimi nazwiskami, czuje się jakby był w Polsce, jakby tu był kawałek Ojczyzny. Bo ci żołnierze zostawili nam też opowieść o wolnych ludziach, którzy przelali krew na obcej ziemi, w imię wartości: za Wolność. Za honor. Za Rzeczpospolitą.
Pomyślałem, że ta chwila, w której jakiś nieznany mi starszy człowiek patrzy na mnie ze wzruszeniem i wdzięcznością jest bezcenna – dostałem ją od Żołnierzy Andersa w darze, po tylu latach. To jeszcze jeden dowód na sens ich walki i poświęcenia. Przez bramę Porta Maggiore oni nadal prowadzą Europę do wolnego świata. To ich zwycięstwo.