PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Katyń – świadectwo dla samych Rosjan

Prawdziwym sukcesem byłby dzień, w którym moglibyśmy się rozwiązać i pójść do domu, uznając, że nie jesteśmy już potrzebni – mówi Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący rosyjskiego towarzyszenia „Memoriał”, w rozmowie z Ewą Łosińską.

arch.
arch.
Prawdziwym sukcesem byłby dzień, w którym moglibyśmy się rozwiązać i pójść do domu, uznając, że nie jesteśmy już potrzebni – mówi Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący rosyjskiego towarzyszenia „Memoriał”, w rozmowie z Ewą Łosińską.

Po 2010 r. przybywa w Rosji publikacji kwestionujących odpowiedzialność Związku Sowieckiego i Stalina za zbrodnię katyńską. Takie artykuły publikują nawet wiarygodni dotychczas historycy. Dlaczego tak się dzieje?
Takie teksty ukazują się również w popularnych dziennikach, np. w „Komsomolskoj Prawdzie”. Zasadą jest również, że im bardziej emocjonalny tytuł nosi artykuł – np. „Ból Katynia” – tym gorsza jest jego zawartość. W rozumieniu autorów tych publikacji jest to rodzaj „obronnej reakcji patriotycznej”. Ludzie u nas nie chcą myśleć, że ich kraj mógł popełnić tak straszne przestępstwo. Niektórzy Rosjanie w podobny sposób rozumieją też „tradycjonalizm” – są przekonani, że zawsze, bez względu na okoliczności, należy bronić swojego państwa. A Rosja jest prawnym następcą Związku Sowieckiego. Pojawiła się też nowa tendencja – nie należy już zaprzeczać zbrodni katyńskiej, ale trzeba starać się zasiać u czytelnika sporo wątpliwości. I takie metody trafiają do osób, które nie mają jakiejkolwiek wiedzy historycznej. To nowe, groźne zjawisko. W latach 90. podobnych publikacji nie było. Zdarzali się gorliwi obrońcy Związku Sowieckiego i polityki Stalina, ale to byli nieliczni, radykalni autorzy, funkcjonujący na marginesie debaty publicznej. Niestety, obecnie często autorzy tzw. głównego nurtu pracują jak propagandyści czarnego PR.
 
Rosja wciąż odmawia ujawnienia kilkudziesięciu tomów akt śledztwa katyńskiego, a nawet samej decyzji o umorzeniu tego postępowania z 2004 r. oraz jej uzasadnienia. Dlaczego ów dokument jest tajny?
Gdyby ujawniono te, o ile wiem, 80 stron uzasadnienia postanowienia o umorzeniu śledztwa, wybuchłby skandal. Po pierwsze, wśród zaledwie czterech nazwisk winnych zbrodni, jakie prokuratura wymienia, nie ma Stalina. Są tylko: Beria – szef NKWD, Mierkułow – jego pierwszy zastępca i naczelnik Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego NKWD, Kabułow – także jeden z zastępców Berii, i Basztakow – generał i członek Kolegium Specjalnego NKWD. Po drugie, zarzucono im tylko przekroczenie uprawnień, a nie popełnienie zbrodni. Oczywiście prokuratura rosyjska nie podaje też pełnej listy ofiar, a bez niej nie ma mowy o ich prawnej rehabilitacji. Gdyby zatem to wszystko opublikowano, okazałoby się, jak niekompetentne i nieprofesjonalne są nasze władze, a zwłaszcza śledczy. To także dowód, że Rosja nie jest krajem praworządnym. Władze nie przekazują też stronie polskiej dokumentów, które mogą mieć znaczenie prawne, bo obawiają się procesów. Przekazano wam tylko te najmniej istotne akta.
 
„Memoriał” przez lata walczył w rosyjskich sądach o prawdę dotyczącą zbrodni katyńskiej. Staraliście się także o odtajnienie postanowienia o umorzeniu śledztwa. To się jednak nie udało.
Przegraliśmy, bo w Rosji nie można wygrać procesu przeciwko rządowi.
 
Wiele osób usłyszało dzięki Wam o zbrodni katyńskiej. Ale czy młodzi Rosjanie interesują się historią własnego kraju? Czy wasze publikacje i walka przed sądami jest dla nich istotna?
Część młodzieży, która przed 2010 r. o zbrodni nie słyszała, czegoś się dowiaduje. Dla niej np. „Katyń” Wajdy był emocjonalnym wstrząsem. Ale wielu młodych ludzi nie chce zaakceptować prawdy. Bo nie chce żyć w kraju odpowiedzialnym za taką zbrodnię. Chce mieszkać w „państwie sukcesu”, które ma znakomitą przeszłość. Takie osoby odpychają od siebie wiedzę na temat zbrodni katyńskiej.
 
Brak zainteresowania prawdą o tych wydarzeniach Was nie zniechęca?
Nie mamy wyjścia. Musimy działać, skoro nasze państwo nie robi nic, by w sprawie zbrodni katyńskiej postawić wreszcie kropkę nad „i”. Na początku lat 90. przyznano wprawdzie, że to nie Niemcy, lecz Związek Sowiecki odpowiada za mord Polaków, ale naszemu społeczeństwu nie przekazano dotychczas rzetelnej informacji na temat tej zbrodni. Nie ma jej także w uniwersyteckich podręcznikach. Wspomniane publikacje historyków oraz taka polityka władz powodują zatem, że wiele osób zaczyna mówić: „To znaczy, że w sprawie Katynia nie wszystko jest jasne”. Pojawiają się wątki teorii spiskowych.
 
To nie przypadek, lecz celowa polityka rządzących.
Bez wątpienia. Władze Rosji wolą nie mówić, że to ZSRS ponosi odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. Nie twierdzą już, jak np. w latach 80., że to Niemcy rozstrzelali polskich oficerów. Dozują jednak prawdę i manipulują informacjami tak, że niektórych ludzi udaje się zbić z tropu. I o to właśnie chodzi – żeby zasiać wątpliwości na temat okoliczności mordu. Kreml nie zabiera też głosu, gdy ukazują się publikacje kwestionujące odpowiedzialność ZSRS za Katyń. Teoretycznie nie musi tego robić, bo przecież w kraju demokratycznym, gdzie istnieje swoboda wypowiedzi, każdy może pisać, co mu się tylko podoba. Tyle że Rosja nadal nie rozliczyła się ze swoją przeszłością. Nie powiedziała nigdy jasno: przez lata mieliśmy totalitarny ustrój. Popełniano wiele zbrodni przeciwko własnemu narodowi i narodom krajów sąsiednich.
 
Dla części Rosjan Katyń nie jest niczym wyjątkowym, bo w ZSRR zamordowano miliony ludzi.
 Katyń jest jednak jasnym przykładem masowej zbrodni. Ukrywanie prawdy o niej jest po prostu głupie. Jednak wciąż są tacy, którzy uważają, że lepiej na ten temat nie mówić. Ich zdaniem, szkodzi to wizerunkowi, stosunkom międzynarodowym Rosji i może zostać wykorzystane do ataku przeciwko niej. Tymczasem zamiast chować informacje dotyczące zbrodni na Polakach, trzeba powiedzieć prawdę do końca. Trzeba także przeprowadzić prawną rehabilitację zamordowanych i zrozumieć, jakimi motywami kierował się reżim stalinowski, gdy nakazał zamordować jeńców wojennych. Zwłaszcza że prezydent Władimir Putin oznajmił, iż nie rozumie, dlaczego Stalin zdecydował o zamordowaniu Polaków. Jeśli tak, powinien poprosić historyków, żeby mu to wyjaśnili, żeby zajęli się tą sprawą. Mogliby także zająć się innymi wątkami historii własnego kraju.
 
Stowarzyszenie „Memoriał” wsparło w Strasburgu polską skargę katyńską przeciwko Rosji, przystępując do niej jako tzw. trzecia strona. Dla krewnych ofiar zbrodni to bardzo ważne. Czy po tej decyzji nie dotknęły Was jednak represje? Według niektórych Rosjan zachowaliście się jak zdrajcy, przystępując do skargi przed Europejskim Trybunałem.
14 marca prokuratorzy i przedstawiciele urzędu podatkowego przeszukali nasze biura i zabrali część dokumentacji. Trudno jednak bezpośrednio powiązać to z przystąpieniem do skargi przed Europejskim Trybunałem. Chodzi raczej o całość naszej aktywności, która nie podoba się władzom. I o niedawno wprowadzone przepisy o „zagranicznych agentach”, które uderzyły w wiele organizacji pozarządowych. Oczywiście nasze działania – nie tylko te związane z wyjaśnianiem zbrodni katyńskiej – irytują władzę. Ma ona wręcz fobię na punkcie organizacji, których aktywnością nie steruje. A w sprawie katyńskiej nasze stanowisko jest od lat jasne. Wiele razy tłumaczył je zresztą Aleksander Gurianow, szef polskiej sekcji „Memoriału”: Zabiegamy o wyjaśnienie tej zbrodni przede wszystkim ze względu na samych Rosjan. Chcemy znać prawdę o historii naszego kraju. Także tę o represjach wobec własnych obywateli i obywateli innych państw. Należy mówić o naszych zbrodniach. Przecież ludzie dziś żyjący w Rosji to potomkowie tych, którzy kiedyś podjęli decyzję o popełnieniu tych zbrodni, i tych, którzy je wykonali. Dlatego rozliczenie się z przeszłością jest istotne nie dla kogoś innego, lecz dla nas samych. Stosunek Rosji do sprawy katyńskiej to wskaźnik dojrzałości naszego państwa. Test jego obywatelskości. Niestety, dotychczas Rosja tego egzaminu nie zdała.
 
Czy jeśli ostateczny werdykt Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie katyńskiej uzna zarzuty krewnych ofiar NKWD przeciwko Rosji, to także jej represjonowani niegdyś obywatele i ich rodziny zdecydują się na wystąpienie do Strasburga z podobnymi skargami?
Rosyjskie społeczeństwo nie jest zbyt aktywne, jeśli chodzi o próbę rozliczania w Strasburgu sowieckich zbrodni i represji. Trybunał, który nie jest sądem karnym, nie rozlicza bowiem totalitarnej przeszłości, lecz przede wszystkim łamanie praw człowieka, do jakiego dochodzi od lat 90., bo Rosja przystąpiła do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w roku 1998. Ofiarom stalinizmu niełatwo więc domagać się sprawiedliwości akurat pod tym adresem. Jednak także dziś mamy w Rosji problemy związane z tym, co wydarzyło się za czasów ZSRS, i kierowanie takich spraw do Strasburga bywa łatwiejsze. Polacy poszli do Trybunału, bo rosyjska prokuratura nie udzielała im prawdziwych odpowiedzi na temat śledztwa katyńskiego prowadzonego w latach 90. Utajniła dokumenty, jakie krewni ofiar NKWD powinni dostać. W takim wypadku do Trybunału można się odwoływać. Nie sądzę jednak, żeby Rosjanie wykorzystali przykład tej skargi w swoim przypadku. Natomiast sam werdykt, jaki w sprawie katyńskiej zapadnie, jest bardzo istotny także dla nas. Jak przypuszczam, rosyjskie państwo i jego obywatele dostaną jasny komunikat: nie wolno ukrywać prawdy o represjach ani przed własnymi obywatelami, ani przed światem.
 
To rosyjskie organa powinny przecież wiedzieć i bez wyroku Europejskiego Trybunału…
Niewątpliwie. Jasny werdykt powinien być w tym wypadku możliwy w Rosji. Mamy przecież odpowiednie przepisy. Nakazują one m.in., by wszystkie informacje dotyczące poważnego naruszenia praw człowieka i masowych zbrodni były jawne. Ale co z tego, skoro Rosja nie przestrzega własnego prawa. Chcę podkreślić, że to powinien być problem nie wyłącznie Rosji, ale i świata, zwłaszcza Europy. Ta nie powinna pozwalać na łamanie praw człowieka w kraju, który należy do Rady Europy i innych międzynarodowych organizacji, ani spokojnie się temu przyglądać.
 
„Memoriał” zrobił dla sprawy katyńskiej bardzo wiele. Wasza aktywność nie podoba się władzom. Czy działacze i współpracownicy stowarzyszenia nie boją się czasem o swoje życie, nie obawiają się represji?
Nie robimy niczego ponad to, czym w Polsce zajmuje się wiele organizacji wyjaśniających zagadki z przeszłości. Ujawniamy tylko prawdę o historii. To dlatego rozmawiamy także o totalitarnych represjach. Mając nadzieję, że te więcej się nie powtórzą. Niestety, historia niewielu czegoś uczy. A co do obaw… Co właściwie powinniśmy robić? Nie mamy wyboru, skoro zajmujemy się tym od 25 lat. Zamiast rozważać możliwe zagrożenia, trzeba codziennie robić swoje.
 
Skoro bronicie praw człowieka już od ćwierć wieku, co uznałby Pan za największy sukces „Memoriału”?
Tego nie da się określić, wskazując jakieś jedno konkretne osiągnięcie. Z jednej strony sukcesów mamy bardzo wiele. Choćby fakt, że zebraliśmy miliony nazwisk ofiar stalinizmu i przygotowaliśmy wiele znakomitych materiałów dotyczących ich losów. Z drugiej – zajmujemy się także przypadkami łamania praw człowieka, do jakich dochodzi obecnie. Nie mogę jednak powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co było można. Trudno stwierdzić, o ile życie w dzisiejszej Rosji byłoby gorsze bez nas. Ale to, jak traktują „Memoriał” państwowe służby, to skandal. I to bardzo źle świadczy o tym, co się w naszym kraju dzieje. Jesteśmy zatem pewnym wskaźnikiem stanu państwa. Można byłoby wręcz stwierdzić, że sukcesem jest nawet to, że jeszcze istniejemy. Tyle że to także zatrważające „osiągnięcie”. Skoro nadal mamy się czym zajmować i wciąż zbieramy dowody łamania praw człowieka, a także materiały obrazujące zbrodnie stalinowskie, to znaczy, że państwo nie pełni należycie swoich funkcji. Prawdziwym sukcesem byłby zatem dzień, w którym moglibyśmy się rozwiązać i pójść do domu, uznając, że nie jesteśmy już potrzebni.
 
Wywiad przeprowadzony 23 marca na Uniwersytecie Virginii w USA podczas międzynarodowej konferencji poświęconej zbrodni katyńskiej
 
 
Nikita Wasiljewicz Pietrow – rosyjski historyk, obrońca praw człowieka. Zastępca przewodniczącego Stowarzyszenia „Memoriał” dokumentującego i badającego zbrodniczą działalność organów państwowych Związku Sowieckiego. Autor licznych publikacji dotyczących sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, w tym zbrodni popełnianych na Polakach.

 



Źródło: Gazeta Polska

Ewa Łosińska