Sponsorami i partnerami tego przedsięwzięcia są m.in. Komitet Obrony Demokracji, „Ogólnopolski Strajk Kobiet”, rozliczne stowarzyszenia prawników – w tym sędziów i prokuratorów, a także niezawodne Oko Press i jeszcze bardziej niezawodny Zbigniew Hołdys. Całość imprezy patronatem objął ustępujący Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Letnia impreza od razu stała się hitem internetu. Głównie za sprawą sędziego Żurka, który podzielił się w czasie przemówienia na finiszu etapu w Dobczycach osobliwą refleksją w sprawie niskiej frekwencji kibiców. Stwierdził, że w kraju się nic nie zmieni, jeśli na imprezach takich jak ta nie będzie dwa razy więcej młodych ludzi. Chwilę później ktoś z obecnych postanowił zadziałać, ściągając na przemówienia pana Żurka i jego kolegów grupę przedszkolaków i uczniów z pobliskiej podstawówki. Jak wynika z pierwszych etapów, konstytucyjny wyścig polega głównie na zaczepianiu ludzi i raczeniu ich przemówieniami pełnymi przemyśleń polskich prawników, którzy wcale nie próbują prowadzić działalności politycznej. Na przykład sędzia Żurek dzielił się spostrzeżeniami dotyczącymi braku demokracji i praworządności w Polsce. Przykładem miał być polski sprzeciw względem unijnych pomysłów na przymusową relokację nielegalnych imigrantów. W spotkaniu w Dobczycach brał udział również lokalny prokurator, który dokonał szokującego odkrycia. Kiedy próbował wręczyć trzem dziewczynom egzemplarz konstytucji, te wolały kawę we własnym towarzystwie. Pan prokurator tę odmowę uznał za znak czasu. Jego zdaniem, brak zrozumienia ze strony młodszych od pana prokuratora obywateli jest skutkiem tego, że prawnicze elity przez lata niewiele zrobiły, „żeby wytłumaczyć Polakom”, do czego służą sądy, jakie jest znaczenie Sądu Najwyższego i innych instytucji. Trudno zgodzić się z panem prokuratorem. Jest dokładnie odwrotnie. Koledzy pana prokuratora – wśród nich zarówno sędziowie, adwokaci, jak i wydziały prawa na uniwersytetach w całej Polsce – przez okres III RP zrobiły bardzo dużo, żeby pokazać Polakom, do czego służy wymiar sprawiedliwości. Miliony obywateli przez ten okres przekonywały się, że w sądach najłatwiej dotknąć prawdziwego bezprawia, że to właśnie tam najłatwiej spotkać się z korupcją i bezkarnością. Również sędziów. To właśnie w wyniku tej przedziwnej i trwającej od początku postkomunizmu lekcji Polacy uznali, że do sądów nie chodzi się po sprawiedliwość, lecz po wyrok. Nie należy się więc dziwić, że Tour de Konstytucja okazał się klapą frekwencyjną. Dlatego trzeba było sięgnąć po najmłodsze roczniki.
Przemawiający pan prokurator uznał, że skoro już ma mikrofon, to najlepiej podzielić się ze słuchającymi go przedszkolakami refleksjami na temat LGBT i turystyki aborcyjnej.
Niestety ten akurat wątek nie przypadł do gustu małopolskiej kurator, która zapowiedziała wnioski do prokuratury i postępowania dyscyplinarne wobec nauczycieli, którzy pozwolili na udział dzieci w tym przedsięwzięciu bez zgody ich rodziców. Najwyraźniej wszyscy oburzeni nie rozumieją wagi sprawy. Przecież zarówno LGBT, jak i brak aborcji na życzenie są – zdaniem posłów do Parlamentu Europejskiego – głównymi powodami, dla których w Polsce nie może być mowy o praworządności. Wyraźnie mówi to pani poseł Spurek oraz jej europejscy przyjaciele. Z tego powodu należy odebrać Polsce pieniądze. A skoro nie rozumieją tego dorośli, którzy wolą pić kawę, zamiast czytać razem z sędziami i prokuratorami Kon Sty Tu Cję, to liczyć trzeba na przedszkolaki, piątoklasistów i ósmoklasistów. A że nie podoba się to rodzicom tych dzieci? Tym gorzej. Rodziców się reedukuje, kiedy tylko sędzia Tuleya i inni konstytucyjni kolarze docisną pedały na finiszu za linią mety tego przedziwnego wyścigu.