Żeby dostać kredyt hipoteczny, trzeba mieć tzw. zdolność kredytową. To ocena banku, czy istnieje ryzyko, że kredytobiorca nie będzie w stanie spłacić kredytu. Większości kredytów frankowych w Polsce udzielono w latach 2006–2008. Ogromną część z nich zaproponowano po uprzednim stwierdzeniu braku zdolności kredytowej w PLN.
Od kwietnia 2004 r. z poziomu 3,09 CHF systematycznie się osłabiał do rekordowego dołka 31.07.2008 – 1,95. Było więc prawdopodobne, że odbije i nie byłoby dziwne, gdyby jego aprecjacja była 50-proc. Banki jednak uznawały, że to ryzyko mniejsze niż zmiany stóp procentowych PLN. O zagrożeniu kursowym nie informowały lub informowały, umniejszając je. Nie informowały też o dramatycznych skutkach kredytów walutowych w Australii w latach 80. i we Włoszech dekadę później. Było to sprzeczne z dyrektywą 93/13 EWG, którą Polska przyjęła, wstępując do UE. Łamaniem prawa było również umieszczanie w umowach klauzul pozwalających jednostronnie modyfikować ich treść – dowolność ustalania kursu przez bank. Faktu łamania prawa nie wygenerował skok wartości CHF, on go tylko unaocznił i ukazał niczym w szkle powiększającym.