Donald Tusk ostro skręcił w lewo, by utrudnić ataki na siebie z lewicowych pozycji nie tylko w wykonaniu Aleksandra Kwaśniewskiego, ale i partyjnego rywala Grzegorza Schetyny. Czy wierzy w zwycięstwo w bratobójczej wojnie z tym ostatnim? W każdym razie na wszelki wypadek bierze lekcje nie tylko angielskiego, ale i francuskiego, którego znajomość niezbędna jest do robienia kariery w dyplomacji europejskiej - pisze „Gazeta Polska”.
„Linia walki i porozumienia” – tak Wojciech Jaruzelski nazwał w stanie wojennym swoją taktykę przyjętą wobec Solidarności. Jak żartuje Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, hasło to świetnie opisuje obecną geografię walk wewnętrznych w PO. Tusk i Schetyna – to linia porozumienia –
zgodnie upokarzają Jarosława Gowina. W tym samym czasie zażarcie walczą między sobą o wpływy. – W prywatnych rozmowach ludzie Schetyny mówią ostatnio o Tusku, używając słów, których nie wypada powtarzać przy kobiecie – mówi jeden z informatorów "Gazety Polskiej". Przedstawiciele frakcji Schetyny nie pojawili się także na ostatnim posiedzeniu zarządu PO.
– Nie spodziewałem się takiej bezczelności, żeby szef klubu Rafał Grupiński ośmielił się tam nie pojawić – stwierdza nasz rozmówca.
Plan Schetyny
Co tak zdenerwowało Grzegorza Schetynę? Plan byłego wicepremiera był ambitny i pracowicie realizowany przez ostatnie miesiące. Opierając się na układach postkomunistycznych, swoim koledze Zygmuncie Solorzu i jego Polsacie, a także na „Gazecie Wyborczej” i zmęczonych Tuskiem gwiazdach TVN, chciał powoli osłabiać premiera i przejmować władzę w Platformie Obywatelskiej.
Służyć temu miało też przejmowanie struktur partii w terenie, w czym Schetyna jest bardzo sprawny. Nasz informator tak opisuje zasady obowiązujące w jego obozie: –
Wszyscy wiedzą, że nie opłaca się z nim zadzierać. Wobec Grześka panuje tam totalne poddaństwo. Jeśli dzwoni o pierwszej w nocy i mówi, że trzeba się spotkać, to nikt się nie zastanawia, tylko zamawia taksówkę.
W zamian za to Schetyna otacza swoich ludzi opieką:
– Pracował w resortach siłowych, więc wie, jak działają służby i jest w stanie pomóc w wielu wypadkach. Jeśli więc o pierwszej w nocy dzwonią do niego z prośbą „Grzesiek, ratuj!”, to Grzesiek uratuje.
Te metody sprzyjają ekspansji w Platformie –
ludzie Schetyny chwalą się, że mają już 40 proc. regionalnych struktur w swoich rękach. I widoki na opanowanie kolejnych.
Ubezwłasnowolnić Tuska
Kolejnym posunięciem Schetyny miało być sprowokowanie konserwatystów do wypowiedzi kontrowersyjnych dla liberalnego elektoratu PO. Powstała w ten sposób awantura wewnątrzpartyjna skończyłaby się ich odejściem z partii. Z niektórymi z nich Schetyna ma własne porachunki:
– Grzesiek nienawidzi niektórych konserwatystów, np. Jacka Żalka, ponieważ ten przyczynił się do tego, że zamiast człowieka Schetyny – posła Roberta Tyszkiewicza – w okręgu podlaskim przewodniczącym struktur partyjnych został bardzo młody Damian Raczkowski – opowiada nasz rozmówca.
Brak w polskim sejmie większości koalicyjnej byłby dla Schetyny sytuacją idealną. Wizja współpracy z Tuskiem byłaby bardzo ryzykowna dla którejkolwiek z partii opozycyjnych. Rzecznik SLD Dariusz Joński mówi, że w tej chwili chyba żadna partia opozycyjna nie chciałaby brać na swoje sumienie grzechów Tuska.
– My chcemy wygrać następne wybory, nie myślimy o jakichś koalicjach – zapewnia.
Schetyna jako marszałek sejmu
miał świetne układy ze wszystkimi klubami parlamentarnymi. Dlatego tylko on mógłby zmontować koalicję np. z SLD. Niezależnie od tego, czy Tusk byłby dalej premierem, czy – w razie jego odwołania – to Schetyna otrzymałby misję stworzenia rządu od sprzyjającego mu prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W obu wariantach Tusk byłby od Schetyny całkowicie zależny. Zostałby marionetkowym premierem albo zapewniono by mu miękkie lądowanie w Parlamencie Europejskim. Angielski i francuski mogłyby się przydać.
Jednocześnie występując z pozycji lewicy PO, Schetyna dążył także do przejęcia elektoratu Ruchu Palikota.
Komedia strofowania Gowina
28 lutego rzecznik rządu Paweł Graś zamieścił na Twitterze informację, że premier będzie kandydował na przewodniczącego partii, niezależnie od sposobu wyboru, oraz że jest „jednomyślna, wstępna akceptacja zarządu PO dla pomysłu bezpośrednich wyborów przewodniczącego Platformy”.
Rozmówcy "Gazety Polskiej" przyznają, że jeśli uda się wymusić na rywalach partyjnych zgodę na wybory bezpośrednie, będzie to oznaczać sukces Tuska. Umniejszy on w ten sposób znaczenie faktu, że Schetyna umocnił się w strukturach PO. Bo nie będą one wybierać delegatów, którzy wyłonią przewodniczącego. A dla szarych członków partii, zwykłych oglądaczy TVN, to Tusk jest medialną gwiazdą. –
Poza tym to jedyny sposób, by przykryć wizerunkowo fakt, że wcześniej Tusk mówił, iż nie będzie kandydować. Oddanie władzy nikomu nieznanym członkom partii to rewolucja, która na pewno przysporzy Donaldowi popularności – mówi informator "GP".
Przyznaje to także związany z prezydentem Komorowskim poseł PO Michał Szczerba:
– Premier jest niekwestionowanym liderem partii, a wybory, w których wezmą udział prawdopodobnie wszyscy członkowie PO, tylko to potwierdzą – mówi. Tego samego zdania jest inny poseł PO Krzysztof Raniewicz.
– Tusk, startując z pozycji dotychczasowego przewodniczącego, ma największe szanse na wygranie kolejnych wyborów – stwierdza.
Jednocześnie przy okazji sporu o związki partnerskie Tusk ostro skręcił w lewo. Z dwóch powodów.
Po pierwsze z obawy, że może stracić najwięcej lewicującego elektoratu w wyborach parlamentarnych, jeśli media wypromują inicjatywę Aleksandra Kwaśniewskiego.
Po drugie i ważniejsze – by nie dać się wypychać atakującemu go z lewa Schetynie.
Dlatego odegrał komedię strofowania ministra Jarosława Gowina i wypuszczania plotek o jego rzekomej dymisji. Ale od początku było jasne, że Tusk jest za słaby, aby Gowina wyrzucić.
PO jak bulgocący kocioł
Tymczasem mainstreamowe gazety aż huczały od informacji, że premier dokona rzezi na własnym rządzie.
„Premier Donald Tusk właśnie rozpoczął porządkowanie swojej rozhuśtanej partii. Kulminacja ma nastąpić latem. W PO już mówi się, że nadchodzi masakra” – pisali we „Wprost” Anna Gielewska i Piotr Śmiłowicz.
Ogłaszając w poniedziałek swoją decyzję w sprawie Gowina, Tusk przypomniał, że latem przeprowadzi kolejny przegląd pracy ministrów.
– Zobaczymy, czy przez te kilka miesięcy minister Gowin wytrzyma próbę. Niech ten poniedziałek będzie się dobrze kojarzył wszystkim. Nawet w polityce zdarzają się ludzkie odruchy – stwierdził.
Zdaniem rozmówców "Gazety Polskiej"
Tusk zostawił porachunki z Gowinem na bardziej sprzyjający moment. – Premier nie zapomina, ale jest mistrzem działania w białych rękawiczkach. Zapewne poczeka, aż Jarkowi powinie się noga, zaliczy jakąś kompromitację wizerunkową. Premier może nawet sprowokować ją przy użyciu mediów. Wtedy będzie mógł się go pozbyć, tłumacząc to jego niekompetencją. Jeśli Gowina wyrzucono by w tej chwili, to stałby się męczennikiem za poglądy – wyjaśnia nam osoba związana z PO. Wedle krążącej w kuluarach sejmowych informacji, w sprawie Gowina z Tuskiem rozmawiał też Komorowski, który miał stanąć w obronie ministra sprawiedliwości.
Nieprawdziwa jest natomiast pogłoska, jakoby ludzie Gowina mieli znaleźć miejsce na listach Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie cieszy się on wśród ludowców popularnością, a mogący popierać go Janusz Piechociński sam zbiera cięgi we własnej partii za sprawę unijnych dotacji.
Stosunki Gowina z frakcjami Tuska i Schetyny zależą od tego, jak przebiega wojna pomiędzy nimi. Jak ustaliła "Gazeta Polska", Tusk swego czasu proponował konserwatystom wyjście z partii. Miał wówczas powiedzieć:
„Jeżeli nie możemy się dogadać, to przecież możemy działać na rzecz tego rządu w różnych klubach”. Ale było też spotkanie, podczas którego to Schetyna zaproponował Gowinowi zawieszenie broni.
Po skręcie w lewo Tusk postanowił w stosunku do Ruchu Palikota przejąć strategię Schetyny i sam podjął działania mające doprowadzić do rozbicia tej partii.
– Przykładem takich działań jest np. ratowanie Wandy Nowickiej, zaproponowane zresztą przez Ewę Kopacz. Tu nie chodziło przecież o zachowanie jej na stanowisku wicemarszałka, tylko o to, by zasiać niezgodę w partii Palikota. Co zresztą się udało – tłumaczy nasz informator.
Jego zdaniem w związku z tym, że Tusk przejął taktykę Schetyny, sam Schetyna zaczął z kolei znów grać z Palikotem. Podobno obecnie ich relacje są lepsze niż relacje Palikota i Tuska.
Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Michalska